Argumenty za tworzeniem enklaw dzikiej przyrody w miastach można wymieniać długo. Takie miejsca są bardziej odporne na suszę, lepiej chłoną wodę opadową i generalnie wykazują większą żywotność. Jednocześnie tereny zieleni miejskiej pełnią ważną funkcję społeczną. Czy mieszkańcy są gotowi by otaczać się mniej geometrycznie urządzoną zielenią?
Odpowiedzi na to pytanie szukaliśmy realizując „Badanie percepcji różnych form dzikiej przyrody w mieście” oparte w dużej mierze na badaniu ankietowym wspartym wywiadem grupowym. Z badania przeprowadzonego latem 2024 roku wynika, że działania zarządów zieleni cieszą się wśród respondentów wysokim uznaniem. Zadowolenie ze stosowanych praktyk wyraziło niemal 80% respondentów.
Mieszkańcy czują że tereny zieleni odpowiadają ich potrzebom. Najchętniej korzystają z nich podczas codziennych aktywności na świeżym powietrzu. W większości to spacery, nordic walking oraz bieganie (78%). Wysoko w rankingu znalazły się spotkania z przyjaciółmi (74%) i jazda na rowerze (60%).
Co zaskakujące ten aktywny tryb nie wywołuje automatycznie oczekiwania, że zieleń miejska ma być pieczołowicie urządzona. Poparcie dla dzikiej przyrody w mieście sięga 80%. Co wyraźnie wskazuje, że kluczem do jej promowania będzie umiejętne strefowanie. Wyznaczanie przestrzeni do rekreacji i odróżnienie jej od tej, która ma służyć głównie naturalnym procesom przyrodniczym.
Jakie miejsca odwiedzamy najchętniej
Preferujemy duże parki, w ciągu trzech miesięcy poprzedzających badanie odwiedziło je 80% respondentów. W tym samym czasie 49% z nich wybrało się do miejskiego lasu. Z wywiadów focusowych wynika, że wynik 45% wskazań na relaks w otoczeniu zbiorników wodnych to raczej kwestia mniejszej dostępności takich obiektów, a nie mniejszej chęci do spędzania czasu nad wodą.
Mieszkańcy postrzegają otoczenie dzikiej przyrody jako odpowiednie warunki do kontemplacji i wypoczynku. Szukają wtedy wyciszenia i okazji do obserwacji procesów zachodzących w przyrodzie. Grupą, która spodziewała się trudności związanych z dziką przyrodą są matki z dziećmi, dla których przekraczanie z wózkami opadłych gałęzi czy mniej dostępnych fragmentów parku może być trudnością. Podobne wątpliwości zgłaszają osoby uprawiające w parkach różne dyscypliny sportowe.
Podpowiedź jak sobie z tym zagadnieniem radzić przedstawił Łukasz Pawlik, dyrektor Zarządu Zieleni Miejskiej w Krakowie, w trakcie webinaru omawiającego wyniki naszego badania percepcji zieleni miejskiej. Powstające w stolicy Małopolski parki rzeczne zapewniają minimum komfortu, ale właśnie w tych kluczowych obszarach. Możemy się więc spodziewać, że z wygód znajdziemy tam dobrze wytyczone ścieżki oraz ławki umożliwiające odpoczynek podczas spaceru. Roślinność w tego typu parku nie jest nasadzana. Kluczem jest zachowanie tych ekosystemów, które same się wykształciły, mają ciągłość i odporność typową dla otoczenia cieków wodnych. Dzikość takiego parku nie podlega dyskusji. I jak widać po pierwszych doświadczeniach dyskretny sposób urządzenia zadowala potrzeby użytkowników.
Ważne jest bezpieczeństwo
Oprócz dostępności także względy bezpieczeństwa są dla mieszkańców kluczowe. Nie chcą mieć do czynienia z opadającymi gałęziami. Istotne jest też oświetlenie stosowane po zmroku. Jak podpowiada Łukasz Pawlik, stosowanie bursztynowej barwy światła sprawia, że nie jest ono szkodliwe dla owadów występujących na takich terenach a przez cieplejszą barwę współgra także z rytmem dobowym ludzi i zwierząt.
Zanieczyszczenia światłem można także uniknąć stosując oświetlenie podążające za pieszym, dzięki systemowi czujek i włączników automatycznych. Bardzo istotne w odbiorze terenów dzikiej przyrody jest także regularne sprzątanie śmieci. Przestrzeń taka nie może kojarzyć się z wandalizmem i być traktowana jak teren zapomniany przez administrację. Od razu jest to wychwytywane przez mieszkańców i w ich oczach obniża rangę takiego miejsca.
Czym właściwie jest dzika przyroda?
Badanie z wykorzystaniem zdjęć pokazało, że respondenci dobrze identyfikują elementy typowe dla dzikiej przyrody. Martwe drewno (70% wskazań), las miejski z poszyciem (59% wskazań), widok niezgrabionych liści (53% wskazań), ale też niekoszone trawniki (prawie 50% wskazań) czy łąki kwietne (niespełna 40% wskazań). Taka sceneria wywołuje pozytywne skojarzenia i emocje. Zazwyczaj to spokój i cisza, odpoczynek, poczucie wolności, radość płynąca z kontaktu z naturą, ale też ciekawość.
Dzika przyroda okazała się synonimem ucieczki od codzienności i powrotu do korzeni. Co podkreśliły rozmowy w grupach fokusowych, które uzupełniły badanie ankietowe.
Wiele o preferencjach mieszkańców powiedziało także zadanie polegające na wyborze zestawów zdjęć. Respondenci mieli zaznaczyć ten, w który podoba się im najbardziej. Najwięcej głosów zebrał krajobraz typowy dla dzikiej przyrody miejskiej (38%), nieco mniej zestaw umiarkowany, w którym pojawił się chociażby plac zabaw (36% wskazań). Trzeci zestaw, który obrazował uporządkowane skwery od linijki i rabaty kwiatowe wskazała tylko co czwarta osoba.
Podczas dyskusji podsumowującej badanie Łukasz Pawlik słusznie zauważył, że różnice, choć widoczne, nie są diametralne. Co stanowi podpowiedź, że każda z grup powinna znaleźć w swoim otoczeniu preferowaną formę utrzymania zieleni. Warto dodać, że formy te nie muszą się wykluczać.
Jak dopasować standardy utrzymania zieleni?
58% respondentów obserwuje w ostatnich latach mniejszą częstotliwość koszenia. Według sygnałów zarządów zieleni z dużych aglomeracji, mieszkańcy zdążyli się już oswoić z tą formą utrzymania i rozumieją na czym polega zmiana. Wielu postrzega to jako rozwiązanie korzystne. I to podpowiedź dla kolejnych administratorów, żeby właśnie od zmniejszenia rygoru koszenia rozpocząć przyzwyczajanie mieszkańców do przywracania lokalnej bioróżnorodności.
Badania pokazują, że dużo mniej respondenci rozumieją sens pozostawiania na terenach zieleni martwego drewna. Nie wiedzą jakie korzyści się wiążą z taką praktyką. Więc z jednej strony wskazują zdjęcia zieleni z martwym drewnem jako estetycznie preferowane, z drugiej oczekują częstszego usuwania martwego drewna z terenów zieleni. Ten temat na pewno wymaga lepszej edukacji.
Podobnie jest z grabieniem liści. Mieszkańcy nie zdają sobie sprawy z korzyści jakie płyną z pozostawiania ich pod drzewami i krzewami. Niektórzy z rozrzewnieniem wspominają brodzenie jesienią w liściach w czasach dzieciństwa. Wielu mówi o zagrożeniach, gdy liście nie są usuwane z ciągów pieszych i rowerowych. Wprowadzając takie działania na rzecz bioróżnorodności warto jasno mówić o ich korzyściach dla przyrody.
W budowaniu akceptacji dla ograniczania grabienia można skorzystać z dobrych praktyk. Ścieżki można regularnie zamiatać. A trawniki trzymać za dyskretną zaporą. W tej roli sprawdzą się nie tylko płotki, ale i zakrzewienia. Dzięki nim liście nie będą nawiewane na chodniki. Z obserwacji zarządów wynika, że wyjałowiona gleba w pierwszych latach słabo absorbuje materię organiczną, więc liście zalegają długo. Ale już po jednym czy dwóch sezonach flora bakteryjna odnawia się na tyle skutecznie, że rozkład liści następuje szybciej.
Podobnie można traktować martwe drewno. Zebrany chrust i kłody ustawione w wyraźny szpaler w oddaleniu od chodnika, dają wrażenie działania celowego. A jednocześnie oswajają z wiedzą, że leżące drewno ma swoje ekosystemowe znaczenie, także w parku miejskim. Pozostawianie liści i martwego drewna to tematy, które wymagają najwięcej wyjaśnień.
Dobrą praktyką jest też wykorzystanie dobrze zakorzenionych oczekiwań do promocji innych form urządzania zieleni. Skoro wielu respondentów chciałoby widzieć w swoim otoczeniu kwiaty, można się zastanowić czy rabaty kwiatowe to jedyna forma jaką możemy im zaproponować. Czy są takie formy ukwieceń które nie tylko cieszą oko ale stanowią naturalny element lokalnej przyrody.
Wszystkich zainteresowanych samodzielnym poznawaniem wyników badań odsyłamy do raportu.
Autor artykułu: Maciej Kozłowski