Przez gęstość zarastania, podmokły charakter i bogactwo gatunków są – trochę na wyrost – porównywane do lasów tropikalnych. W Polsce zachowało się ich ledwie 5%. Tym bardziej każdy fragment łęgu topolowo-wierzbowego powinien podlegać ochronie, szczególnie jeśli występuje w granicach miasta. Tylko jak to robić?
Każde miasto będzie mieć swoją społeczną specyfikę. Jednak można założyć, że w większości przypadków sprawdza się wysłuchanie głosu aktywistów. Zazwyczaj są to osoby znające dobrze teren i zrzeszone w organizacji, która jest także w stanie dostarczyć wiedzę ekspercką. W polskich realiach normą jest, że stowarzyszenia i fundacje zajmujące się ochroną przyrody mają w swoich zespołach biologów, lub współpracują z badaczami uniwersyteckimi.
Dobre praktyki ze stolicy Małopolski
Na przykładzie Zarządu Zieleni Miejskiej w Krakowie widać, że partnerskie relacje z przyrodnikami przynoszą wiele korzyści. Szczególnie wtedy gdy występuje zbieżność celów. Kraków już lata temu zidentyfikował korytarze ekologiczne wokół rzek i potoków jako przestrzenie kluczowe dla rozwoju błękitno-zielonej infrastruktury. Model współpracy wokół cieków był doskonale widoczny w przypadku rzeki Drwinki. Aktywiści dzięki wspólnym działaniom z instytucją miejską zyskali poczucie wpływu na hołubione, zielone zakątki. Zarząd zieleni mógł z kolei pochwalić się pasjonatami, którzy w trakcie konferencji czy prezentacji na forum publicznym są doskonałymi, bo zawziętymi, obrońcami najcenniejszych terenów. Gra do wspólnej bramki przynosi najlepsze efekty.
Strategia ponadregionalna
Warto też wiedzieć, że zachowanie terenów cennych przyrodniczo to aktualna agenda Komisji Europejskiej. Będzie więc promowana w programach i politykach międzynarodowych, które przełożą się na działania lokalne. Odbudowa zasobów przyrodniczych (Nature Restoration Law) to coraz szerzej dyskutowany dokument, i wbrew bałamutnym opiniom populistów, są to rozwiązania korzystne dla mieszkańców, ponieważ w dłuższej perspektywie zabezpieczają jakościowe zasoby słodkich wód i ekosystemy, co przekłada się bezpośrednio na jakość życia nie tylko w miastach. Wpisanie się w logikę przepisów unijnych daje większą skuteczność i gwarancję, że to co uda się uratować teraz, nie będzie wymagać efektownych, ale kosztownych inwestycji renaturyzacyjnych w przyszłości. A przede wszystkim pomoże wzmocnić odporność miast na zmianę klimatu.
Odwaga myślenia o zieleni w miastach
Utarło się, że zieleń miejska powinna przyjmować charakter aranżowanego parku. Okazuje się jednak, że potencjał ekosystemów naturalnych jest o wiele większy, jeśli chodzi o zabezpieczenie wysokiego poziomu usług ekosystemów. Bardzo wysoko w rankingu terenów, które powinniśmy otoczyć szczególną ochroną są łęgi, czyli zbiorowiska leśne występujące nad rzekami i potokami.
Jednym z ciekawszych zbiorowisk tego typu może poszczycić się Kraków. Las łęgowy w Przegorzałach ma swojego promotora i obrońcę w osobie Kazimierza Walasza, biologa działającego w Małopolskim Towarzystwie Ornitologicznym, który oprowadził nas po tym terenie. Kompleks leży niecałe trzy kilometry od centrum Krakowa i wchodzi w skład Bielańsko-Tynieckiego Parku Krajobrazowego. Trochę na uboczu, z dala od ruchliwych tras, nie jest więc dobrze rozpoznawalny wśród mieszkańców, a jednak, jest dobrze widoczny z wałów przeciwpowodziowych, którymi prowadzi najbardziej popularna rekreacyjnie trasa rowerowa. Spod Wawelu można nią dojechać w niespełna godzinę do Opactwa Benedyktynów w Tyńcu. Co w sezonie letnim praktykują rzesze mieszkańców.
Na co przeznaczać przestrzeń w miastach?
Przyrodnicy nie potrzebują argumentów za ochroną łęgu w Przegorzałach, jednak o konflikt wartości w tak dużym ośrodku jakim jest Kraków wcale nie jest trudno. W tym przypadku zagrożeniem dla utworzenia tu użytku ekologicznego są plany rozbudowy trzeciej obwodnicy miasta, która miałaby się połączyć z gotową już Trasą Łagiewnicką. Plany sięgające początku lat 70. zakładają, że nad Wisłą miałby powstać węzeł bezkolizyjny z hubem komunikacyjnym, który uwzględnia nowy przystanek tramwajowy w koncepcji park&ride.
Gosia Spasiewicz-Bulas prowadzi dla nas wyprawę razem z Kazimierzem Walaszem. Jest jedną z obrończyń pychowickiego lasu. Zakochała się w nim po tym jak w trakcie pierwszego spaceru zobaczyła tam sowę, warchlaki i pierwsze loty młodych sójek. To był dla niej impuls, żeby napisać wniosek w ramach budżetu obywatelskiego, o prowadzenie w łęgach lekcji ekologii dla dzieci z okolicznych podstawówek. Był też czas spaceru aktywistycznego, który wizualnie oprawiał kolektyw zbierający się wokół Cecylii Malik. Wsparcie organizacyjne zapewniła Akcja Ratunkowa dla Krakowa. Transparenty ze zwierzętami występującymi w łęgu powstały w kultowym Składzie Solnym. Gosia Spasiewicz-Bulas od tego czasu powtarza, że jej ulubionym stworzeniem z nadwiślańskich gęstwin pozostaje ślepowron przypominający jej pingwina.
Zasoby zielonego skarbca
Kazimierz Walasz wylicza, że ten wiślany zakątek jest schronieniem dla 52 gatunków roślin naczyniowych, 67 gatunków chrząszczy czy 106 gatunków ptaków, w tym 55 lęgowych. To dlatego biolog zabiega o utworzenie w nim użytku ekologicznego. Teren skrywa także kilkanaście stawów, które wypełniają się nie tylko podczas opadów, ale i okresowych zalań wezbranymi wodami wiślanymi. To one sprawiają, że to obszar bujny, żyzny i pełen martwego drewna. Trudno uwierzyć, że ten uroczy teren regeneruje się od czasów powojennych, po tym jak był uznawany za dobre źródło żwiru i piasku.
Aktualnie nikt nie podważa walorów łęgu wierzbowo-topolowego w Przegorzałach, nawet jeśli wspominamy planistów z zarządu dróg, którzy już się nauczyli, że lepiej nie podważać walorów przyrodniczych tego terenu. Jedyną próbę całkowitej wycinki, w ostatnich dekadach podjęto w 1997 roku. Tuż po powodzi tysiąclecia symulacje hydrologiczne miały rzekomo wykazać, że pychowicki łęg przyczynia się nieznacznie do podniesienia fali powodziowej. Na znak protestu przeciw tym planom, na biurku prezydenta miasta wylądował wtedy pieniek pochodzący z pierwszej fazy wycinki, która objęła pas 10 przybrzeżnych metrów.
Za chichot losu można uznać fakt, że kiedy w 2010 roku nadchodziła kolejna duża fala powodziowa, las okazał się ratunkiem przed katastrofą, której spodziewano się na przęsłach mostu Dębnickiego. Jedna z barek, która nie została na czas zacumowana w porcie płynęła Wisłą i była już przeznaczona do akcji desantowej. Jednostka specjalna miała wysadzić barkę zanim wywoła wielomilionowe zniszczenia w infrastrukturze Krakowa. Nim jednak doszło do akcji barka się zaklinowała wśród drzew, co ucięło spekulacje o zagrożeniu jakie wywołuje las rosnący swobodnie za wałami, w bezpośrednim sąsiedztwie rzeki. Niestety, przepisy przeciwpowodziowe nie sprzyjają naturalnej sukcesji za granicą wałów ochronnych. Co jest jednym z reliktów dawnego myślenia o planowaniu przestrzeni nad rzeką. Utrzymanie rzek w wąskich karbach było synonimem kontroli i porządku, a stało się doskonałym przepisem na katastrofę.
Korytarze ekologiczne zamiast wielopasmowych tras
Łęg w Przegorzałach uchował się na szczęście i nadal jest bazą pokarmową dla migrujących ptaków, oraz zimowym schronieniem dla dzięcioła zielonego, który przelatuje nieopodal nas podczas wizyty studyjnej. Słyszymy też sikorę bogatkę, której głos rozbrzmiewa gdy podchodzimy do stawu, na którym Kazimierz Walasz pokazuje nam bujne okazy kosaćca żółtego. Ze względu na bliskość Wisły teren uznawany jest za jeden z najważniejszych korytarzy ekologicznych w Europie. Ale i w tej lokalnej skali migracje są tu na porządku dziennym. Ciekawostką jest chociażby ropucha, która przeprowadza się na brzeg by złożyć skrzek, ale do zimowania wybiera leżący nieopodal, poprzemysłowy Zakrzówek, zamieniony niedawno w zaaranżowany częściowo park miejski.
Dla bioróżnorodności łączność ekologiczna jest jedną z najważniejszych charakterystyk przestrzeni, dlatego łęgi wiślane mają tak wysokie noty, nie tylko wśród obserwatorów ptaków. Teraz głównym celem aktywistów jest uchronienie Łęgów Pychowickich przed rozbudową infrastruktury. Choć drogowcy kuszą wizją podziemnego tunelu, duża część drogi i rozjazdów pozostałaby nad ziemią, generując hałas, zanieczyszczenia i nieodwracalny podział terenu przeciętego asfaltową wstęgą. W batalii o zachowanie bliskiego naturze charakteru Przegorzał walczą też działkowcy posiadający tu swoje ogródki. Wprost pytają urzędników gdzie w tych okolicznościach miałyby się podziać sarny podchodzące w pobliże kompleksu działkowego.
Czy warto upierać się przy starych planach?
Gosia Spasiewicz-Bulas podkreśla, że należałoby zweryfikować plany rozbudowy dróg w obliczu ważniejszych, środowiskowych wyzwań Krakowa, który będzie się borykał z adaptacją do zmiany klimatu. Zwłaszcza, że budowa park&ride trzy kilometry od centrum Krakowa nie wygląda na rozważne rozwiązanie. Koncepcja trasy liczy sobie już pięćdziesiąt lat z okładem. I miasto, i okoliczności zdążyły się już zmienić do tego stopnia, że rozwiązania zaproponowane do realizacji, może mijać się znacząco z problemami współczesnego Krakowa. W tych okolicznościach pełna ochrona pozostałych terenów zieleni, w formie rezerwatu czy użytku ekologicznego, może okazać się najmniej kosztochłonnym rozwiązaniem.
Kazimierz Walasz, wtóruje dodając, że właściwie jest to teren tej rangi co obszary Natura 2000, tyle że nikt nie miał do tej pory tyle woli i politycznej odwagi, żeby ustanowić ochronę i uciąć dyskusje o asfaltowaniu dzielnicy, która jest raczej ostoją bioróżnorodności i była przeznaczana do tej pory pod niską zabudowę. Nie doświadczyła, póki co, drastycznej rozbudowy bazy mieszkaniowej. Dobrze więc, że edukowanie o walorach łęgów trafiło na podatny grunt. Lepiej je teraz zachować niskim kosztem, niż za kolejne dekady renaturyzować ogromnym nakładem środków!
___
Tekst opracował Maciej Kozłowski na podstawie rozmów prowadzonych podczas wizyty studyjnej zorganizowanej w ramach konferencji „Dobre praktyki zielonych liderów samorządowych i pozarządowych”.