Menu Zamknij

Miasto tętniące życiem – dlaczego warto zaprosić dziką przyrodę?

Wielu z nas żyje w otoczeniu zaprojektowanym z myślą o wygodzie użytkowania, trwałości i szybkiej komunikacji. Asfalt, beton i szkło stały się synonimami elegancji, wydajności i wysokich standardów miejskiego życia. Liczne badania pokazują jednak, że otoczenie zieleni daje wiele korzyści. Nie jest tylko wizualnym dodatkiem do architektury, ale wspiera dobrą kondycję psychiczną i ogólnie nasze zdrowie.

Przechodzimy na dziką stronę miasta

W nadmiernie zabudowanej przestrzeni czujemy się przebodźcowani i zmęczeni. W weekendy obieramy więc kierunek w góry bądź do podmiejskiego lasu. A może lepiej by dzika przyroda była bliżej naszych domów? Z badań percepcji przyrody w mieście, które przeprowadziliśmy w 2024 roku, wynika, że mieszkańcy są gotowi na zmianę. Ponad 80% badanych zgadza się z twierdzeniem, że miasto jest miejscem dla dzikiej przyrody.

W serii dziesięciu artykułów będziemy się zastanawiać jak miasta mogą stać się bardziej przyjazne dla różnorodnych form życia, roślin, owadów, ptaków, ssaków, grzybów i nas ludzi. Temat ten nabiera szczególnego znaczenia w kontekście globalnego zanikania różnorodności biologicznej i zmiany klimatu. Miasta odgrywają coraz większą rolę w ochronie przyrody, a my, mieszkańcy, możemy mieć realny wpływ na to, jak bardzo „zielone” i przyjazne będzie nasze otoczenie

W serii dziesięciu artykułów będziemy się zastanawiać jak miasta mogą stać się bardziej przyjazne dla różnorodnych form życia, roślin, owadów, ptaków, ssaków, grzybów i nas ludzi. Temat ten nabiera szczególnego znaczenia w kontekście globalnego zanikania różnorodności biologicznej i zmiany klimatu. Miasta odgrywają coraz większą rolę w ochronie przyrody, a my, mieszkańcy, możemy mieć realny wpływ na to, jak bardzo „zielone” i przyjazne będzie nasze otoczenie.

Oddychamy pełną piersią – lepsze powietrze dla każdego

Czy zdajesz sobie sprawę, jak duży wpływ na jakość powietrza mają rośliny? W miastach, gdzie smog i zanieczyszczenia stanowią poważny problem, zieleń miejska, w tym drzewa i inne rośliny działają jak naturalne filtry, wyłapujące szkodliwe substancje i pyły unoszące się w powietrzu. Jedno drzewo pochłonie rocznie około 70 kg szkodliwych cząsteczek i wyprodukuje w procesie fotosyntezy 140 kg tlenu.

Zielony filtr działa lepiej jeśli jest równomiernie rozmieszczony na przestrzeni miasta i jest różnorodną mieszaniną rodzimych gatunków. Ekolog David Tilman rozpoczął w 1982 roku wieloletni eksperyment. Wydzielił parcele na opuszczonych polach uprawnych i prerii w stanie Minnesota. Najpierw przebadał działki pod kątem roślinności. Część z parcel była jednorodna a część bardzo różnorodna. Najbardziej różnorodne parcele zawierały rośliny zarówno wysokie jak i niskie. Dostrzeżone na nich gatunki różniły się też rodzajem korzeni.

Po pięciu latach od rozpoczęcia eksperymentu stan Minnesota nawiedziła długotrwała susza. Po kolejnych pięciu latach przeprowadzono badania kondycji roślinności porastającej parcele. Tam gdzie rosło więcej gatunków ekosystem stracił mniej biomasy w wyniku suszy – jedynie 50%. Te zbiorowiska prężnie się regenerowały i były bardziej wytrzymałe w długim okresie. Tam gdzie gatunków było niewiele, ubytek biomasy sięgał nawet 80%. Ponadto bioróżnorodne parcele szybciej odzyskiwały witalność. Było to potwierdzenie dla hipotezy różnorodności-stabilności, co znaczy, że stabilność ekosystemu jest proporcjonalna do ilości gatunków go porastających. Eksperyment ten opisał Rob

Dunn we wciągającej książce “Historia naturalna przyszłości. Co prawa przyrody mówią o losie człowieka”. 

Choć Tilman prowadził swoje badania w warunkach półnaturalnych, wyniki przekładają się także na miejskie realia. Można śmiało założyć, że różnorodne zbiorowisko także na terenach zurbanizowanych cechuje odporność na susze i podtopienia. Wydajniej też dostarcza nam dobrej jakości powietrza – ot i cała tajemnica wpływu bioróżnorodności na nasze płuca. A to nie wszystko. Jak podkreśla dziennikarka naukowa Lydia Denworth “Więcej czasu spędzonego wśród zieleni wiąże się z niższym ciśnieniem krwi, mocniejszym układem odpornościowym, mniejszym ryzykiem chorób sercowo-naczyniowych i lepszym snem”.

Spacer po takim zacienionym lesie miejskim w upalny dzień daje poczucie ulgi. Niższą temperaturę zapewnia gęsta, dzika zieleń. Na zdjęciu widać jeden z przypałacowych parków na Dolnym Śląsku. Fot. Maciej Kozłowski

Upały mniej dokuczliwe – zieleń, która chłodzi

Betonowe budynki i asfaltowe ulice nagrzewają się, tworząc efekt miejskiej wyspy ciepła, który szczególnie daje się we znaki podczas letnich fal upałów. Wysokie temperatury potrafią być wyjątkowo dokuczliwe, sprawiają, że nasze organizmy są mniej wydajne. Na szczęście, zieleń miejska oferuje naturalne ochłodzenie. Dlatego to ważne by przyjmowała różnorodne formy, dopasowane do możliwości danej przestrzeni.

Mogą to być zielone ściany i dachy chłodzące budynki, gdy ich zagęszczenie jest duże. Tam gdzie przestrzeni jest więcej zieleń miejska przyjmie formę parku. Roślinność lokalnie obniża temperaturę. Szczególnie wysokie drzewa, o rozłożystych koronach, dają nam upragniony cień i chłód podczas spacerów do pracy czy weekendowych spotkań w parku. Duże drzewo może wyparować nawet 500 litrów wody i zapewnia tyle chłodu co cztery klimatyzatory. Gęsta, płożąca się przy ziemi roślinność ogranicza także parowanie wody z gleby, a liście oddają wodę, co dodatkowo ochładza powietrze. Bioróżnorodność, to odczuwalna ulga w gorące dni.

Upiększamy nasze otoczenie – nasycone kolory na widoku

Czy wyobrażamy sobie miasto bez mozaiki konarów, liści i przelatujących ptaków? Monotonia zabudowy może być przytłaczająca, co odczuwamy szczególnie zimą gdy część roślin zrzuca liście. Naturalne elementy w krajobrazie miejskim koją zmysły. Dlatego taką popularność zdobyły łąki i kwiatowe rabaty, które rzucają się w oczy w okolicy przystanków i chodników. Także drzewa i krzewy urozmaicają miejski krajobraz, czyniąc go przyjemniejszym dla naszych zmysłów. Taka przestrzeń jest atrakcyjna także dla zwierząt.

Kolory roślin wabią ptaki i owady. Jeśli układają się w pasy różnorodne gatunkowo tworzą obfite w pokarm korytarze, którymi mogą się przemieszczać zapylacze. Tam gdzie przyroda jest nieco dzika, mniej uporządkowana, rzadziej koszona, tam więcej kryjówek i nisz, w których odnajdą się także mniejsze ssaki. Także mieszkańcy miast preferują taką zieleń. I nie musi to być przestrzeń przypominająca puszczę. Nawet uczęszczane ulice da się wypełnić bogactwem rodzimej przyrody, kształtów, kolorów i odcieni.

Obcowanie z zielenią przynosi wiele korzyści zdrowotnych, fot. Freepik

Spokój i harmonia – zieleń dla naszego samopoczucia

Miejski zgiełk potrafi dać się we znaki. Wystarczy stanąć na poboczu zakorkowanej arterii, żeby zrozumieć jak bardzo nie lubimy hałasu estakad, rozgrzanej infrastruktury, miejsc które miały ułatwiać życie, a jednak je trochę utrudniają. Odpowiednio zagęszczona zieleń może neutralizować te wrażenia, być źródłem spokoju i odprężenia. Takie otoczenie ma zbawienny wpływ na nasze samopoczucie – pomaga zredukować stres i wprawia w dobry nastrój. Także gdy jest dzika. Park, zieleniec, a nawet skwer obok naszego bloku może być doskonałą scenerią podczas biegania, nordic walkingu czy niespiesznych rozmów z sąsiadami. Pomaga szczebiot ptaków korzystających z zakrzewień, tworząc pejzaż dźwiękowy, w którym ewoluował nasz mózg. Szum samochodów jest znośniejszy jeśli choć trochę jest redukowany, ale też maskowany przez powiewające na wietrze liście i naturalne odgłosy. To także jeden z powodów, dla których wiele miast wydobywa na powierzchnię skrywane niegdyś w kanalizacji strumienie i otacza je szuwarem, właśnie po to by szemrały kojąco. Tereny zieleni absorbują hałasy które nie przekraczają 10 decybeli. Jeśli są to głośniejsze źródła, jak w przypadku autostrad, zieleń redukuje poziom hałasu nawet o 24%.

Jest też wiele badań pokazujących jak zieleń przekłada się na zdrowie psychiczne. Osoby, które spędziły w naturze tygodniowo co najmniej 120 minut wykazywały lepsze samopoczucie i stan zdrowia. Czego dowiadujemy się od wspomnianej już Lydii Denworth. Ta sama autorka przywołuje współczynnik NatureScore, który bierze pod uwagę rozłożenie parków, koron drzew oraz jakość powietrza, a nawet zanieczyszczenie hałasem i światłem. Wskaźnik został określony dla każdego adresu w USA na skali od 0 do 100. Tam gdzie wynosił powyżej 60 o połowę mniej osób korzystało z usług medycznych w wyniku depresji, lęku czy stresu. Nie będzie to zaskoczeniem, że były to miejsca otoczone gęstą zielenią a wręcz lasem.

Zabawa i nauka tuż za rogiem

Naturalne tereny zieleni w mieście sprzyjają nie tylko różnorodnym formom rekreacji, ale i poznawaniu przyrody. Najlepiej czują to rodzice małych dzieci, którzy zmierzają – najpierw z wózkami a potem z biegającą dzieciarnią – do ulubionego parku, zacienionego placu zabaw czy nawet skwerku za blokiem. Gęsto nasadzona a miejscami otwarta na zabawę zieleń miejska, pełna jest różnych nasion, liści, piórek i patyków. Odpowiednio zagospodarowane tereny zieleni mogą oferować polany piknikowe czy nawet labirynty w wysokich trawach, które pomagają łączyć zdrowy tryb życia z atrakcyjnym spędzaniem czasu w gronie ulubionych osób.

Obecność dzikiej przyrody w mieście daje nam i naszym dzieciom niepowtarzalną okazję do obserwowania roślin i zwierząt niczym na praktycznej lekcji przyrody. Dzięki temu możemy lepiej poznać i zrozumieć otaczający nas świat. Miejski ekosystem może skrywać tajemnice podobne do tych, które kryją ostępy Białowieskiego Parku Narodowego, o czym najlepiej świadczą książki takie jak „Atlas dziur i szczelin” Michała Książka, czy oczekiwane przez wielu czytelników „Drugie życie martwego kota” Stanisława Łubieńskiego, pisarza kojarzonego z lokalną grupą przyrodniczą Dzika Ochota, Ogólnopolskim Towarzystwem Ochrony Ptaków (OTOP), czy programem „Księstwo ptaków” nadawanym w radiowej Trójce. Dobrze wpisują się w ten nurt także Mikrowyprawy.

Coraz więcej z nas ma potrzebę kontaktu z dziką przyrodą, o czym świadczy nie tylko bogactwo oferty kulturalnej (audycje radiowe, książki, podcasty) ale i zaskakująca popularność zieleni miejskiej w tytułach projektów zgłaszanych w ostatnich latach w ramach budżetów obywatelskich. Dziedzictwo przyrodnicze staje się dla nas równie ważne jak nakłady na domy kultury czy ośrodki zdrowia. To lokata w lepsze warunki życia w czasie zmiany klimatu dla nas oraz całej rodzimej flory i fauny.

___

Zdjęcie otwierające tekst: Magdalena Niezabitowska-Krogulec

Podobne wpisy