Czy renaturyzacja siedlisk w parkach i lasach miejskich jest możliwa? A jeśli tak, to jakimi metodami należy ją prowadzić? Odpowiedzi na te pytania szuka Zarząd Zieleni Miejskiej w Krakowie. O prowadzonym przez tę instytucję eksperymencie opowiada Bożena Kotońska-Szwagrzyk.
Jaka jest generalna zasada przyjęta w Zarządzie Zieleni Miejskiej w Krakowie, jeśli chodzi o wykorzystanie rodzimych gatunków roślin?
Wiele zależy od tego jaki to park i koncepcji architekta krajobrazu na aranżację terenu. Pamiętajmy, że Zarząd Zieleni Miejskiej będzie obchodził w 2025 roku dziesięciolecie, w tym czasie podejście do projektowania parków miejskich ewoluowało. Widoczny jest pewien nowy kierunek. W ostatnich latach coraz częściej w parkach miejskich wprowadzamy gatunki drzew i krzewów – rodzime bezodmianowe i dzikie gatunki runa leśnego. Ale nie wszędzie. Głównie w obszarach wyjątkowo cennych przyrodniczo, tych które w Kierunkach Rozwoju i Zarządzania Terenami Zieleni w Krakowie na lata 2019-2030 otrzymały status zieleni ekologiczno-krajobrazowej.
Dotyczy to zwłaszcza parków rzecznych, a więc naturalnej obudowy cieków wodnych oraz pozostałości terenów leśnych bądź półnaturalnych łąk, czy muraw kserotermicznych. Podczas projektowania parków w miejscach o takim potencjale ważne jest dla nas zachowanie wartości przyrodniczej. Wówczas dobór gatunkowy jest absolutnie naturalny i dopasowany do siedlisk, co nie było takim oczywistym faktem od samego początku naszej działalności jako ZZM. Natomiast teraz jest to standardem, że do parku rzecznego w bezpośredniej obudowie biologicznej cieku nie wprowadzamy roślin kwiatowych, ozdobnych często wymagających kosztownych pielęgnacji. W takim kontekście unikamy też egzotycznych traw czy innych rozwiązań typowo ozdobnych.
Przyglądamy się raczej temu czym już dysponujemy w warstwie drzewostanu i runa, jeśli wprowadzamy nowe rośliny to typowe dla danego siedliska by zwiększyć różnorodność biologiczną i przyglądamy się czy „dobrze sobie radzą”. Rezygnujemy też na takich fragmentach z posadawiania infrastruktury.
Oczywiście nadal niektóre parki komponujemy korzystając z wiedzy i wyobraźni projektantów. Przykładem niech będzie park Wisławy Szymborskiej. Różnica polega na tym, że powstał on dzięki odzyskaniu terenu po parkingu, nie było więc mowy o zastanej zieleni, można było zatem bez zastanego kontekstu przyrodniczego, w dowolny sposób zaprojektować przestrzeń oddając hołd noblistce. Zupełnie inaczej projektowane były i są obecnie utrzymywane parki rzeczne Aleksandry, Wilgi, czy Tetmajera. Pierwszeństwo w tych parkach otrzymała roślinność zastana, naturalna.
Renaturyzacja często polega nie na sadzeniu, a na oddaniu przestrzeni roślinom, które w wielu miejscach były wykaszane regularnie kilka razy w roku i nie miały szans się rozwinąć, rozprzestrzenić – zakwitnąć, zawiązać nasiona i się rozsiać. W tych miejscach musiała nastąpić zmiana stosowanych zabiegów z intensywnych na ekstensywne. Warto wspomnieć, że inspiracją do rozwijania takich ekstensywnych standardów był okres pandemii, kiedy brak koszenia spowodował, że uwydatniło się bogactwo roślin na różnych skwerach czy trawnikach i oczywiście parkach miejskich.
Krakowski ZZM chętnie sięga po rośliny leśne. Na czym polega ten pomysł?
Renaturyzacja lasów miejskich i założeń parkowych jest w Polsce nowym trendem, który przebojem wdarł się do zarządzania zielenią. Wprowadzanie do naszych parków gatunków dzikich roślin runa leśnego, rozpoczęliśmy od nieśmiałych prób, które wprowadziliśmy w Parku Jordana. Pojawił się tam bodziszek żałobny, gwiazdnica wielokwiatowa, kłosownica leśna, gajowiec żółty, przylaszczka. Te rośliny dobrze zaczęły sobie radzić, przetrwały i rozprzestrzeniły się. Podobną metodą pracowaliśmy więc w Parku Lotników – tu pomogła młodzież z sąsiednich szkół, co miało dodatkowo wymiar edukacyjny.
Z większą odwagą wiązały się działania na Plantach, które nie dość, że mają ugruntowany wizerunek wśród mieszkańców, to są też objęte ochroną konserwatora zabytków. Do eksperymentu na Plantach wykorzystaliśmy niewielki fragment pod rozpostartą, dużą koroną buka czerwonego. Teren był wydeptany przez gołębie, które ucinają sobie tam drzemkę. Rabatę razem ze składem gatunkowym uzgodniliśmy z konserwatorem zabytków. Chcieliśmy to zacienione, pozbawione roślinności miejsce ożywić chociaż w okresie wiosennym z wykorzystaniem rodzimych gatunków runa leśnego.
Wybraliśmy rośliny, które z takim środowiskiem mogą być związane w warunkach naturalnych. Postawiliśmy na geofity i paprocie. Te drugie świetnie sobie poradziły. Nerecznica samcza pięknie się rozrosła. Renaturyzowana rabata wyglądała pięknie przez sezon letni i jesienią, niestety wiosną część roślin zielnych się nie odrodziła, więc będziemy podejmować kolejne próby z inną rośliną okrywową, może bluszczykiem kurdybankiem? Co ciekawe przyjął się czosnek niedźwiedzi, którego nie zamierzaliśmy przenosić, ponieważ to roślina częściowo chroniona. Jego kłącza dostały się tam przypadkiem razem z bryłą ziemi.
Skąd mogły wynikać trudności z adaptacją roślin do nowego miejsca?
Mogła to być zbyt mała ilość żyznej gleby. Ten teren przez lata był grabiony, więc nie miała szans wytworzyć się tam naturalna próchnica. Oprócz podłoża problemem mógł być też nieodpowiednio do tego miejsca dobrany skład gatunkowy. Pamiętajmy, że to działanie ma w sobie wiele z eksperymentu, więc brakuje wzorców, do których można by się odwołać. Po prostu musimy wypróbować różne rozwiązania. Jedne się sprawdzają inne niekoniecznie. Mamy jednak wiele powodów do zadowolenia. Tam gdzie zastosowaliśmy kłosownicę leśną i turzycę leśną, już trzeci rok mamy piękną rabatę. Rośliny się zakorzeniły i widać, że ich przybywa, rozrastają się.
Jakich gatunków użyto w innych lokalizacjach?
Do Parku rzecznego Wilga wprowadziliśmy bodziszka żałobnego, czyśćca leśnego, gwiazdnicę wielokwiatową, kłosownicę leśną i gajowca żółtego. Wszystkie przeniesione jako rośliny leśnego runa do parków, tam gdzie występuje odpowiedni ekosystem leśny. Bardzo dobrze sobie radzą. Już w drugim roku zaczęły tworzyć rozłogi, rozsiewają się. Widzimy, że jest ich trochę więcej niż po sadzeniu, więc to sygnał, że ten proces renaturalizacji jest możliwy. Dzięki temu park staje się przestrzenią, która służy nie tylko rekreacji, spacerom, ale też innym organizmom, roślinom i drobnym zwierzętom. Co wymaga oczywiście zastosowania dwóch a nawet trzech standardów utrzymania zieleni w jednym parku. Od intensywnego po bardzo ekstensywne koszenie i grabienie.
W Krakowie zastosowano bardzo ciekawą metodę pozyskania roślin. Jak to się odbyło?
Pewnie ma Pan na myśli to, że sięgamy po rośliny dzikie, leśne? Przyjeżdżają do nas z zakrytym systemem korzeniowym i wsadzamy je niemal od razu w docelowych siedliskach. Rośliny otrzymujemy dzięki porozumieniu między Zarządem Zieleni Miejskiej a Lasami Państwowymi. Takie pozyskanie jest możliwe tylko wówczas, gdy na danym obszarze prowadzone są planowe zabiegi gospodarcze związane z hodowlą lasu. Nasze działania nie mogą powodować dodatkowego naruszania tych powierzchni, czy nadmiernego uszczuplania runa leśnego. Dodam, że rośliny, które pozyskujemy nie należą do gatunków chronionych, czy zagrożonych. Nie występujemy więc do Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska w Krakowie o zgodę na odstępstwo, czyli przenoszenie gatunków chronionych z miejsca ich pierwotnego występowania. Jak na razie nie planowaliśmy takich działań.
Rośliny które nas interesują to gatunki bardzo powszechnie występujące w okolicznych lasach. Dodam, że ilość takich sadzonek jest niewielka, od 60 do 90 najwyżej, jeśli chodzi o pojedynczy gatunek. Mówimy tu o serii eksperymentów prowadzonych w parkach miejskich na płatach, które mają zazwyczaj do 20 metrów kwadratowych. Pozyskiwaliśmy też nasiona i sadzonki od firm, które miały w swoich uprawach gatunki pochodzenia leśnego, rozwinięte z nasion, więc nimi też mogliśmy się posiłkować.
Kraków wiele uwagi poświęca parkom rzecznym.
Obecnie urządzamy Park Aleksandry, który jest terenem nadrzecznym, zadrzewionym praktycznie w całości. W związku z tym prowadziliśmy cięcia, żeby uzyskać przestrzeń do prowadzenia alejek. W ramach kompensacji za wycięcie tych drzew wprowadzamy do parku dzikie drzewa, krzewy i inne rośliny pochodzące z lasu. Kilkanaście, kilkadziesiąt takich roślin na niewielką powierzchnię, powiedzmy 10 na 10 metrów.
Czy takie zmiany w podejściu do gatunków wywołują dodatkowe dylematy?
Mamy takie miejsce, w którym będziemy chcieli wyciąć kilka dębów czerwonych. To okazy duże, pięknie się przebarwiające. Jest to park, więc takie gatunki sprowadzone z innego regionu jak najbardziej mają prawo występować. Natomiast dobrze przyjęły się tam rośliny runa leśnego i chcemy przynajmniej w jednej z tych stref biocenotycznych wyciąć na przykład dwa dęby czerwone by zasadzić tam leszczynę, rodzime lipy, dęby szypułkowe. Różnie są takie działania odbierane, nawet jeśli długofalowo dadzą doskonałe efekty.
Czy te krakowskie eksperymenty przełożą się na wskazówki dla praktyków?
Łukasz Pawlik, dyrektor ZZM, postanowił na bazie tych doświadczeń napisać doktorat wdrożeniowy. Wynikiem tej pracy ma być algorytm postępowania podczas tego typu renaturyzacji na terenach miejskich. Doktorat powstaje na Uniwersytecie Rolniczym, na podstawie doświadczeń w zakresie odtwarzania mikrosiedlisk leśnych w Parku Jordana, Parku Lotników oraz w Parku Rzecznym Wilga. Tam zostały wytypowane powierzchnie, do których wprowadzamy wspomniane już dzikie gatunki z runa leśnego.
Nie są to działania nastawione na spektakularne efekty, czy wyniki estetyczne. Renaturyzacja tych zbiorowisk ma tworzyć enklawy w zurbanizowanych parkach, które składem będą przypominać naturalne zbiorowiska leśne czy łąkowe. Zbierzemy informacje o tym co daje większą efektywność nasadzenia, czy wysiew nasion i w jakich warunkach glebowych. Takie porównanie będzie możliwe dzięki prowadzonemu eksperymentowi – doktoratowi wrdożeniowemu.
Oprócz różnicowania metod zazieleniania testowaliśmy też odmienne podejście do gleby. Chociażby część poletek uzupełnialiśmy ziemią kompostową. Teraz mamy czas na porównania i obserwacje, które z tych działań przynoszą najlepszy skutek. Mieliśmy już pewne przypuszczenia, ale nabiorą one mocy jeśli potwierdzą się drogą naukową.
Taki rygor badawczy gwarantuje zebranie kompleksowej wiedzy, łącznie z odczynem gleby i badaniami temperatury. Wszystkie te parametry podlegają analizie i łącznie z praktyką dadzą nam podpowiedź, jaki model renaturyzacji sprawdza się najlepiej. Będziemy wiedzieć czy większe korzyści daje przenoszenie roślin z zakrytym systemem korzeniowym, wysiewanie, czy też przenoszenie gleby leśnej z bankiem nasion. Jak tylko zakończymy te badania z pewnością podzielimy się ich wynikami.
Rozmowę przeprowadził Maciej Kozłowski.
Na temat doboru gatunków w dobie zmiany klimatu i czwartej przyrody będziemy rozmawiać w trakcie webinaru z serii Zieleń miejska – standardy i dobre praktyki zwiększania bioróżnorodności i budowania odporności na zmianę klimatu 7 listopada w godzinach 10-12.
Zdjęcie nagłówkowe: Park Decjusza przed 2020 regularnie,intensywnie koszony trawnik, po 2020 naturalna kwietna łąka utrzymywana dzięki ekstensywnemu koszeniu, fot. ZZM w Krakowie