Menu Zamknij

Swojczycki Park Czarna Woda, porośnięty zwartym lasem z wieloma starymi drzewami, żyjącymi tam ptakami, dzikimi zwierzętami i niedużym stawem, jest pozostałością po starorzeczu Odry. W skrócie, historia tego miejsca to opowieść o upadku i odrodzeniu – i to jak wspaniałym!

Na początku XX wieku teren był cieszącym się dużą popularnością miejscem wypoczynku i rekreacji mieszkańców miasta, jednak po II Wojnie Światowej został całkowicie zapomniany i uległ znacznej degradacji. Choć ten kompleks zieleni mógłby służyć mieszkańcom Swojczyc, to przez zaniedbanie, większość z nich odstraszał. I tak, z biegiem lat, tylko dziczał, coraz bardziej zarastał i obrastał w śmieci. Z czasem jednak lokalna społeczność – Rada Osiedla, aktywiści, mieszkańcy spragnieni zielonego i dostępnego terenu w swojej okolicy – zaczęła zabiegać o przywrócenie świetności tego wąskiego i długiego pasa lasu wciśniętego między tory kolejowe i kilka ulic. Jak możemy przeczytać na jednej z tablic w Parku: “W roku 2019 udało się go zrewitalizować dzięki determinacji lokalnej grupy liderów Wrocławskiego Budżetu Obywatelskiego i mieszkańców, a środki inwestycyjne na ten cel przyznała Gmina Wrocław.”

W swoim obecnym wyglądzie i funkcjonowaniu, Swojczycki Park Czarna Woda jest świetnym przykładem połączenia potrzeb mieszkańców i dzikiej przyrody.

Jak wyglądał proces rewitalizacji tej przestrzeni?

Przede wszystkim od samego początku założeniem projektantów było udostępnienie tego terenu mieszkańcom, jednak na zasadach, które w równym stopniu, w jakim respektują potrzeby ludzi, będą brały pod uwagę obecną w tym miejscu przyrodę.

Remont rozpoczęto od oczyszczenia terenu z gruzu i śmieci. Późniejsze prace odbywały się pod nadzorem specjalistów – w tym ornitologa i dendrologa, którzy przed przystąpieniem do inwestycji, ocenili każde drzewo z osobna (wszystkie posiadają arbotagi). W całym procesie dążono do podkreślenia leśnego i naturalnego charakteru terenu. Dlatego, między innymi, wykorzystane w Parku materiały jako budulec kładek, pomostów, ścieżek i małej architektury to drewno i kamień, a obumarłe drzewa, pnie, opadłe gałęzie i liście, dopóki nie zagrażają bezpieczeństwu odwiedzających, nie są usuwane i mogą spełniać swoją funkcję w leśnym ekosystemie.

Kładki, po których poruszają się odwiedzający park, służą z jednej strony ich komfortowi, a z drugiej chronią systemy korzeniowe rosnących drzew i pozostałą roślinność przed uszkodzeniami. Ciekawa jest historia bobra, którą usłyszeliśmy zwiedzając park od Małgorzaty Syguda, Zastępczyni Kierownika Działu Przygotowania i Realizacji Inwestycji w ZZM we Wrocławiu. Bóbr aby móc przeciągnąć pień drzewa do swojej budowli na wodzie, przekopał się pod kładką stanowiącą barierę na jego trasie i w ten sposób osłabił jej konstrukcję, która nie spełniała już standardów bezpieczeństwa. Zarządca terenu wyremontował ją w ten sposób, by bóbr w dalszym ciągu mógł korzystać ze swojego korytarza, a spacerujący ludzie mogli robić to bezpiecznie – i podniósł ją nieco, zarazem umacniając nadwątloną wcześniej przez zwierzę konstrukcję.

Warto też wspomnieć, że Park był pierwszą inwestycja w całości prowadzoną według wytycznych z „Karty informacyjnej do standardów ochrony drzew w inwestycjach”, którą wprowadził Wrocław, aby chronić zieleń.

Co jeszcze znajdziemy w parku?

Przez park wiedzie trasa rekreacyjno-edukacyjno – co pewien czas wzdłuż niej ustawione są tablice z informacjami przyrodniczymi: o żyjących w parku gatunkach zwierząt, roli martwego drewna w ekosystemie, itd. Jedna część parku jest mocniej zagospodarowana i  znajduje się tam siłownia pod chmurką.

Podczas prowadzenia prac remontowych jako konsultanci na wszystkich etapach włączane były zarówno Rada Osiedla, jak i liderka projektu WBO. To piękny – w dosłownym sensie tego słowa – przykład współpracy mieszkańców, lokalnego samorządu, pracy rąk ludzkich i aktywności innych gatunków. Symbolem miejsca może być jedna z rosnących w bardziej zagospodarowanej części parku wierzba. Podczas inwentaryzacji, poprzedzającej jego remont, wydawało się, że umarła i będzie trzeba ją usunąć, jednak – i kto wie, może to był cud – ożyła i z martwego pnia, odbiły nowe gałęzie drzewa.

Zdjęcia i tekst: Agata Bluj, Fundacja Sendzimira

Podobne wpisy