Menu Zamknij

Złomy, pniaki, suchoczuby… Nikogo nie obrażamy. Wymieniliśmy tylko trzy z wielu nazw, którymi operują specjaliści nazywając różne rodzaje martwego drewna. Najmniej docenianego i najbardziej pożądanego składnika w przyrodzie miejskiej. Według naukowców, martwe drewno odpowiada za przetrwanie nawet 30-50% wszystkich gatunków leśnych. Tym razem w naszej serii o miejskiej bioróżnorodności przybliżymy to, co niedostrzegalne gołym okiem. Poznaj tajemnice martwego drewna. Przejdź na dziką stronę miasta.

Nasze badanie percepcji dzikiej zieleni w polskich miastach pokazało, że to właśnie z fotografią martwego drewna najwięcej mieszkańców utożsamia pojęcie dzikiej przyrody. Jego obecność szczególnie cenią sobie ci, którzy wśród zieleni szukają relaksu i wypoczynku. Dla tych, którzy wykorzystują tereny zieleni do rekreacji i sportu pozostawione gałęzie i kłody bywają czasem problematyczne. 64% procent badanych respondentów oczekuje częstszego usuwania martwego drewna z terenów zieleni. Jednocześnie badanie jasno wskazało, że ponad połowa respondentów nie zdaje sobie sprawy z korzyści jakie wynikają z jego pozostawiania. To znak, że mamy jako społeczeństwo do odkrycia istotny kawałek otaczającego nas świata przyrodniczego.

Czym tak naprawdę jest martwe drewno? I jak długo trwa ono w krajobrazie?

Raz będą to stojące martwe pnie, na których nie zobaczymy już ani listka. Inny razem będą to wspomniane złomy, czyli pnie złamane przez wiatr. Na ziemi zobaczymy też leżące kłody, odłamane konary i gałęzie różnej wielkości. Będą to również pniaki, a nawet system korzeniowy tkwiący w glebie. Mówi się często o drugim życiu drzew, ponieważ od momentu gdy drewno zamiera do czasu pełnego rozkładu zachodzą w nim fenomenalne procesy i toczy się życie wielu innych organizmów.

Proces rozkładu martwego drewna jest złożony i długotrwały, a jego tempo oraz charakter zależą od wielu czynników. Chociażby gatunku drzewa. Twarde drewno dębowe rozkłada się znacznie wolniej niż miękkie drewno brzozowe. Stojące martwe drewno, wystawione na działanie słońca i wiatru, rozkłada się wolniej niż drewno leżące w stałym kontakcie z wilgotną glebą. Całkowity rozkład grubego pnia drzewa trwa kilkadziesiąt lat. Bywalcy muzeów historycznych wiedzą, że zdeponowane na dnie jeziora czółna drążone w pniu, cebrzyki zbudowane z deseczek czy piastowskie włócznie były w stanie zachować się w dobrym stanie nawet przez tysiąc lat. Wszystko, jak widać, zależy od okoliczności.

Martwe drewno daje życie tysiącom gatunków grzybów, bakterii, owadów, fot. Maciej Kozłowski

Jak to możliwe, że martwe drewno jest siedliskiem?

Trudno w to uwierzyć, ponieważ zazwyczaj koncentrujemy się na tym co widać nieuzbrojonym okiem, czyli na wiewiórkach, dębach czy wronach. Ale jeśli skierujemy na martwe drewno mikroskop albo chociaż lupę, to zobaczymy znacznie więcej. Naukowcy badający szwedzkie lasy szacują, że z martwym drewnem w różnych jego formach i stadiach rozkładu może być związanych blisko 2500 gatunków grzybów. Kolejną liczną grupą są owady, wyjątkowo mocno wyspecjalizowane. Larwy pachnicy dębowej są rozsmakowane w tkankach drewna. Ale już chrząszcze z rodziny czarnuchowatych będą się żywić grzybnią lub owocnikami grzybów rozwijających się na martwym drewnie. Są też owady żywiące się odchodami larw innych owadów. W przyrodzie wszystko jest możliwe!

Jeśli zsumować te przeróżne specjalizacje, okazuje się, że prawie 1300 gatunków owadów jest związanych z martwym bądź żyjącym drewnem. Takie środowisko to dla nich nie tylko baza pokarmowa, ale i schronienie na okres zimowania, czy przed upałem. Szerszenie europejskie często budują swoje gniazda w obszernych dziuplach starych drzew, wykorzystując do tego celu przeżute i zmieszane ze śliną próchno drzewne. Można powiedzieć, że to domki z papieru. Dzikie pszczoły, ale też osy zakładają gniazda w gotowych otworach lub wygryzają samodzielnie komory lęgowe. Wymieniliśmy wyłącznie mały wycinek z listy lokatorów martwego drewna. I trzeba pamiętać, że każdy gatunek zasiedla drzewo całą kolonią. Liczebność samych roztoczy w kłodach buka może osiągać 1500 osobników na 100 g suchej masy drewna.

Nie zapominajmy też o dziuplakach. Dzięcioły, podobnie jak bobry, uznawane są za inżynierów ekosystemu. Badania prowadzone w Białowieży wykazały, że pospolity dzięcioł duży wykuwa około  35% swoich dziupli właśnie w martwych drzewach. Dzięcioł białogrzbiety wybierze drzewa liściaste, a dzięcioł trójpalczasty świerki. Gdy z krajobrazu znika martwe drewno, razem z nim może zniknąć wyspecjalizowany w nim gatunek dzięciołów. A jeśli doliczyć szpaki, sikory, kowaliki czy sowy, które przecież zasiedlają dziuple przygotowane przez dzięcioły – to zrozumiemy na czym polegają złożone relacje w ekosystemie. A nawet jeszcze nie dotarliśmy do ssaków, czyli nietoperzy, popielic, koszatek czy nornic rudych.

Rozkładające się drewno, to również idealny „żłobek” dla siewek innych roślin. Zwiększona wilgotność, dostęp do najlepszych składników odżywczych, osłona przed zwierzętami roślinożernymi. Warunki panujące na wilgotnych kłodach uwielbiają też mchy, wątrobowce, porosty czy śluzowce. Gdy wszystkie wymienione w tym artykule gatunki rozprawią się z martwym drewnem, po kilkunastu, albo kilkudziesięciu latach rozdrobniona próchnica zasili glebę i będzie podłożem dla kolejnych drzew i mniejszych roślin. Jak widać, martwe drewno potrzebne jest w różnym wieku, składzie gatunkowym i na różnych etapach rozkładu. Wtedy różnorodność gatunków – od grzybów, roślin przez owady, po ptaki i ssaki – jest największa.

W martwym drewnie rośliny znajdują często żyzne, wilgotne warunki, fot. Magdalena Niezabitowska-Krogulec

Zapasy dla całego ekosystemu

Martwe drewno ma wyjątkową podatność do magazynowania wody. Gdy przechodzi do stadium zaawansowanego murszenia staje się porowate i działa jak naturalna gąbka. Może zmagazynować 250% więcej wody niż wynosi jego sucha masa. Woda uwalnia się z niego stopniowo do otoczenia, co stabilizuje nie tylko wilgotność gleby.

Kolejną zaletą martwego drewna jest wspomaganie obiegu materii. Murszejące drewno, gdy już zostanie rozłożone przez grzyby i bakterie podnosi żyzność gleby. Uwalnia do niej węgiel, azot, fosfor i inne pierwiastki gromadzone latami w tkankach. Dzięki lepszej żyzności wyrosną kolejne pokolenia roślin. Ważne jest również to, że zakumulowany węgiel bardzo wolno uwalnia się do atmosfery, duża jego część pozostaje w glebie w formie organicznej. Gleba z próchnicą jest lepiej napowietrzona i dłużej utrzymuje wilgoć. W dodatku kolejne pokłady martwego drewna chronią grunt przed erozją.

Wiele było o korzyściach dla środowiska. Czas zauważyć, że obecność martwego drewna sprzyja też poprawie lokalnego mikroklimatu, bo tę właściwość możemy odczuć na własnej skórze. W warunkach miejskich kłody bywają zostawiane w miejscach nasłonecznionych. Ale zdarza się, że stosy chrustu i martwego drewna leżą w strefach zacienionych, bardziej podmokłych, a wtedy lepiej regulują temperaturę i wilgotność powietrza w bezpośrednim otoczeniu. Ma to szczególne znaczenie z uwagi na problem z miejskimi wyspami ciepła. Innymi słowy, martwe drewno poprawia bilans wodny i cieplny.

Ile jest martwego drewna?

Według szacunków, na terenach zarządzanych przez Lasy Państwowe znajduje się 11 metrów sześciennych martwego drewna na hektar powierzchni lasu. To zarówno drewno stojące, w którym często zobaczymy dziuple zasiedlane przez ptaki, jak i leżące – w miastach to najczęściej kłody bądź sterty, a nawet warkocze z konarów i gałęzi. Dla porównania, w parkach narodowych wskaźnik ten wynosi ponad 51 m³/ha. Z kolei w lasach miejskich osiąga 18 m³/ha. To dane opublikowane w marcu 2025 przez Biuro Urządzania Lasu i Geodezji Leśnej. Średnia ilość martwego drewna w lasach europejskich szacowana jest na około 11 m³/ha. Widać więc, że mamy powody do zadowolenia.

W typowych parkach miejskich i na osiedlowych skwerach nie mamy zazwyczaj możliwości zgromadzenia takich zasobów. Powyższe dane dotyczą wyłącznie lasów. Do tego monitoring martwego drewna w miejscach przeznaczonych do rekreacji jest też obarczony większymi ograniczeniami, ze względu na bezpieczeństwo publiczne. Dlatego miejsca składowania martwego drewna w miejscach tłumnie odwiedzanych przez mieszkańców są zazwyczaj wydzielane. Przy okazji tworząc bariery chroniącą drobne zwierzęta, korzystające z ostoi bioróżnorodności. To zapewnia wielu gatunkom spokój przed ludźmi oraz ich pupilami, zwłaszcza gdy wbrew regulaminom są spuszczone ze smyczy.

Składowanie martwego drewna może przyjmować różne formy. Tu przykład z warszawskiego Parku Burza, który pokazuje, że można nawet zadowolić mieszkańców ceniących sobie nade wszystko porządek, fot. Magdalena Niezabitowska-Krogulec

Czy martwe drewno może być użyteczne?

W miejskich parkach, szczególnie leśnych, zobaczymy oryginalne, trochę powykręcane ławki i stoły przygotowane z kłód. Zdarzają się też zrobione z drewna place zabaw z pająkami do wspinania, a nawet rzeźby plenerowe, wzbogacające estetykę i funkcjonalność terenów zieleni. Choć szczęśliwie, coraz więcej mieszkańców uznaje też, że martwe drewno nie wymaga dodatkowych zabiegów upiększających i samo w sobie jest pięknym składnikiem krajobrazu.

Może dzięki tej powolnej, ale jednak dostrzegalnej zmianie estetycznych zapatrywań, nawet w prywatnych ogrodach będzie można odnaleźć zakątki z martwym drewnem. W takim otoczeniu o wiele łatwiej przyswajać wiedzę na temat grzybów, śluzowców, mchów czy trzmieli. Akademicki termin „ekosystem” staje się wtedy czymś dostępnym, a przede wszystkim widocznym i łatwiejszym do nazwania.

Czy martwe drewno rodzi konflikty i obawy?

Jednym z najczęściej podnoszonych argumentów przeciwko pozostawianiu martwego drewna, zwłaszcza stojących martwych drzew lub ich fragmentów, takich jak suche konary, jest kwestia bezpieczeństwa publicznego. Ryzyko ich upadku na przechodzących ludzi, czy obawy o mienie, to najczęstszy powód pewnej nadgorliwości w usuwaniu martwego drewna z przestrzeni publicznej. Leżące drewno nie jest też szczególnie lubiane przez osoby spacerujące z wózkami czy biegaczy i rowerzystów obawiających się upadku. Zarządy zieleni jednak dbają o bezpieczeństwo wzdłuż szlaków komunikacyjnych.

Tam gdzie teren jest intensywnie wykorzystywany do rekreacji nie powinno być martwego drewna stojącego, w formie, która zagraża użytkownikom. Zazwyczaj udaje się to rozwiązać w ten sposób, że odcina się zwisające konary, a cięciom nadaje wygląd imitujący naturalne procesy. Funkcje środowiskowe są wtedy niezachwiane, za to znika element ryzyka.

Kolejny krok to wspólne poznawanie!

Jeśli spodobała Ci się tematyka związana z martwym drewnem, zachęcamy by podczas kolejnego spaceru samodzielnie rozejrzeć się w najbliższym parku, czy miejskim lesie za drzewami z dziuplami, powalonymi kłodami czy pryzmami gałęzi. Można się takiemu drewnu przyjrzeć, poszukać oznak życia miejskich owadów. A może porasta je spektakularny w swojej kolorystyce grzyb, bądź porost?

Jeśli złapiemy bakcyla, w drugim kroku można się rozejrzeć czy miasto, dom kultury, bądź zarząd zieleni nie organizuje w najbliższym czasie spaceru botanicznego. To świetna okazja by posłuchać opowieści specjalistów. Zwłaszcza, że formuła tego typu wydarzeń jest przystępna także dla osób, które ostatni kontakt z biologią miały w podstawówce. Gorąco zachęcamy do takich terenowych spotkań, dobry nastrój po czasie spędzonym na świeżym powietrzu w doborowym towarzystwie, gwarantowany. Dla takich chwil warto przejść na dziką stronę miasta.

__

Artykuł opracował Maciej Kozłowski

Zdjęcie otwierające: Magdalena Niezabitowska-Krogulec

Podobne wpisy