Czy budzi Cię śpiew ptaków za oknem? A może podczas popołudniowego spaceru przemknęła Ci przed oczami wiewiórka? Miasta, choć stworzone przez ludzi i dla ludzi, są domem dla wielu gatunków zwierząt. Odnajdują tu schronienie, pożywienie i możliwości rozwoju. To trzeci artykuł z serii, w której zachęcamy do przejścia na dziką stronę miasta.
Zwierzęta to nasi sąsiedzi
Gdziekolwiek stoi nasz dom, możemy śmiało założyć, że miejsce to było przed nami zarośnięte, bądź zabagnione i zamieszkałe przez różne futrzaste, pierzaste bądź pokryte łuską stworzenia. To, że zwierzęta wracają i penetrują zurbanizowane tereny wynika z rozlewania się miast. Budując osiedla pozbawiamy je ostoi. Budując drogi, przecinamy ich stałe szlaki migracyjne. A na koniec dochodzimy do przekonania, że miasto to miejsce dla ludzi. Dlatego widok wielkich ssaków na ulicach wywołuje sensację. Jak w przypadku pewnego łosia, który jakimś cudem wspiął się na dach centrum handlowego w Ełku. W sieci można odnaleźć nagrania z tego niecodziennego wydarzenia. Podobne zaskoczenie wywołał bóbr, którego straż miejska ewakuowała spod jednego z bloków w Ciechanowie. W 2019 roku Najwyższa Izba Kontroli opublikowała raport z postępowania ze zwierzętami wolno żyjącymi na terenie miast. W ciągu dwóch lat prowadzenia kontroli (lata 2017-2019) najwięcej interwencji odnotowano w Warszawie. Było ich ponad 21 tysięcy i dotyczyły zarówno ssaków jak i ptaków czy płazów. Łącznie w dwunastu kontrolowanych samorządach odnotowano w tym czasie 45 tysięcy podobnych zgłoszeń.

Jak się zachować na widok dzikich zwierząt?
Najwięcej obaw budzą w miastach i miasteczkach wilki oraz dziki. W przypadku wilków mamy raczej do czynienia z atawistycznym lękiem, który ma podłoże ewolucyjne. Nasze mózgi służyły długo wychwytywaniu zagrożeń. Nadal, „na wszelki wypadek”, reagują strachem – dobrym przykładem są pająki, które w środkowej Europie nie występują w odmianie jadowitej. A jednak, powszechnie wywołują lękowe reakcje.
Specjaliści z parków narodowych uspokajają, że wilk jest ciekawski i dlatego przygląda się ludziom, nie podejmuje jednak ataku, omija ludzi szerokim łukiem. Poza incydentalnymi przykładami osobników wykradzionych z gniazda w młodym wieku, nie rejestrowano w Polsce przypadków pogryzienia przez dziko żyjące wilki. W rejestrach inspektoratów weterynarii więcej miejsca zajmują pokąsania przez psy i koty – przypadki te liczone są rocznie w setkach, zależnie od wielkości powiatu.
Więcej mamy spotkań z dzikami, co przekłada się także na liczbę skarg zgłaszanych do samorządów. Duże skupiska tych zwierząt mają na swoim terenie niemal wszystkie większe miasta w Polsce. Przypadki te są zgłaszane przez mieszkańców i rozwiązywane zazwyczaj przez straż miejską bądź strażaków. Z agresją dzików możemy mieć do czynienia wtedy, gdy spotykamy lochę z małymi i nie zachowamy należytej ostrożności. Trzymajmy dystans i nie zbliżajmy się w trakcie przemarszu takiej rodzinki. Tym bardziej nie należy głaskać ani straszyć spacerujących futrzaków.
Czy dzika zwierzyna ciągnie do dzikiej zieleni?
Niekoniecznie. Powodem, dla którego grubsza zwierzyna wchodzi do miast, jest głównie ułatwiony dostęp do żywności. Temat ten lepiej widać w okolicy wsi oraz upraw. Tam sarny, jelenie, a nawet niedźwiedzie mogą połasić się na łany pszenicy, a coraz częściej kukurydzy. Ważący 250 kg jeleń skusi się na kapustę, podobnie jak bóbr, który nie pogardzi też burakami czy marchwią.
W osiedlach na obrzeżach miast nie ma zazwyczaj aż takich frykasów, ale i tu zwierzęta bywają częstymi bywalcami. Dlatego zaleca się by nie porzucać jedzenia w przestrzeni publicznej ani na kompostownikach. Zarządy zieleni w miejscach, gdzie pojawiają się buchtujące dziki, rezygnują z sadzenia tych roślin cebulowych, które zwierzęta szybko lokalizują i wyjadają. Parki i miejskie lasy w wielu miejscach mają charakterystyczne ślady buchtowania. Każdy rozpozna te odsłonięte połacie ziemi, z której wystają resztki korzonków roślin.
Osobnym przypadkiem jest Zakopane i miejscowości w Bieszczadach, gdzie to niedźwiedzie wychodzą z lasu, by szukać żywności w ogródkach. Służby parków narodowych przestrzegają, że należy unikać przechowywania jakichkolwiek resztek jedzenia na zewnątrz czy w łatwo dostępnych koszach. Niedźwiedzie mają świetną pamięć, jeśli raz polubią zasoby naszego ogródka będą regularnie wracać. A chodzi o to żeby nie pojawiały się w pobliżu ludzkich siedzib, ponieważ rodzi to konflikty.
To także rola mieszkańców, żeby utrzymywać zwierzęta w przekonaniu, że powinny samodzielnie zdobywać pożywienie, najlepiej w rezerwatach czy lasach gospodarczych. Tatrzański Park Narodowy utrzymuje w tym celu specjalny zespół, który najpierw zakłada problemowym niedźwiedziom obroże telemetryczne, a potem monitoruje ich trasy. Wygląda to momentami jak fabuła filmu Stevena Spielberga „Raport mniejszości”. Zanim niedźwiedź zbliży się do zabudowań jego kroki widać wcześniej w aplikacji. Jeśli regularnie zbliża się do pewnych zabudować, zazwyczaj na miejscu czeka na niego zespół odstraszający drapieżniki „klapsami” – to gumowe naboje, które nie robią krzywdy, ale będą przez niedźwiedzie zapamiętane jak nieprzyjemne użądlenie pszczoły.
Co do zasady, dzikie zwierzęta boją się ludzi i unikają ich towarzystwa jeśli tylko mogą. Gdy dostrzeżemy dzikie zwierzęta cieszmy się ich widokiem. To nasze narodowe dobro, z którego powinniśmy być dumni. Ale pamiętajmy by nie wchodzić w interakcje, których konsekwencji nie jesteśmy w stanie ani przewidzieć, ani opanować. Selfie z jeleniem to proszenie się o wizytę w szpitalu. Człowiek odbierany jest przez zwierzęta jako zagrożenie, więc kontakt z nimi, nawet jeśli chcemy pomóc potrąconej sarnie, wiąże się dla nich z dużym stresem. Zachowanie dystansu, to najlepsza postawa.

Które zwierzęta są w mieście pożądane?
Cała chmara. Jest tu miejsce dla nich wszystkich, bobrów, saren i bocianów, to tylko kwestia zostawienia im odpowiedniej przestrzeni i korytarzy ekologicznych. Ale zacznijmy od ptaków, bo wywołują najmniej kontrowersji. Jak podaje stołeczny Zarząd Zieleni na 470 gatunków stwierdzonych w Polsce, w Warszawie można zaobserwować 275 gatunków. 153 z nich decydują się na lęg, nawet w centrum miasta, chociażby w Ogrodzie Saskim. Wiele na ten temat można się dowiedzieć z podcastu nagranego z udziałem Łukasza Wardeckiego z OTOP-u i Huberta Mateuszczyka, ornitologa Zarządu Zieleni m. st. Warszawy.
Jako ludzie lubimy słuchać o korzyściach. Jak tłumaczą ornitolodzy, jest ich wiele. Główna z nich to potwierdzenie jakości miejskich siedlisk. Jeśli park jest w stanie pomieścić około siedemdziesięciu gatunków ptaków świadczy to o zdrowiu danego ekosystemu. I my na tym korzystamy, skoro w tych samych przestrzeniach odpoczywamy.
Najcenniejsze są te gatunki, które są rzadkie, czyli wybredne. Mają wąski zakres siedlisk, które akceptują. Nie znaczy to, że bardziej plastyczne gatunki, czyli łatwiej adaptujące się do niesprzyjających warunków, są mniej istotne. O dość pospolitych w mieście modraszkach i bogatkach przeczytasz w naszym wywiadzie z badającą te sikorki prof. Martą Szulkin. Ale z pewnością na co dzień osobiście mijasz jakieś gołębie, wrony siwe czy mazurki. Te najpopularniejsze gatunki wykazały się dużym sprytem wiążąc swoją egzystencję z ludzkim towarzystwem.
Część ptaków, tych drobniejszych, zasiedli budki lęgowe, które są już w standardzie rewitalizacji starszych budynków, inne poszukują szczelin w fasadach. Nie bez powodu w wiekowych kościołach czy na drewnianych strychach spotyka się sowy. W ich kontekście modernizacje to duże wyzwanie. Nigdy nie wiemy jakie przysługi świadczą nam zwierzęta. Wymieńmy chociażby jerzyki czy latające ssaki, nietoperze. Uratują nas od części komarów mnożących się letnią porą.
Powoli raczkują badania wskazujące korzyści zdrowotne wynikające z obecności ptaków w sąsiedztwie. Dzięki użyciu aplikacji Urban Mind naukowcy z King’s College London dotarli do użytkowników z Wielkiej Brytanii, Unii Europejskiej i USA. Pytali ich trzy razy dziennie o to czy słyszą bądź widzą ptaki. Dzięki temu badacze dowiedli wyraźną zależność między dostrzeganiem awifauny i dobrym nastrojem. Śpiew ptaków korzystnie wpływa na osoby chorujące na depresję.
Pewne nadzieje wzbudziły też badania śpiewających paskówek białobrewych. W okresie godowym ich mózgi powiększają się od 100 do 170 tysięcy neuronów. Tymi wynikami zainteresowali się już diagności kliniczni. W starzejącym się społeczeństwie regeneracja mózgu będzie jednym z ważniejszych kierunków poszukiwań medycznych.

Jak zapewnić drobnym zwierzętom odpowiednie warunki w mieście?
Tak jak duże zwierzęta szukają ułatwień zapewnianych przez cywilizację, tak w przypadku mniejszych gatunków magnesem są przede wszystkim dziksze zakrzewienia, wysoka zieleń w formie dziuplastych drzew, sterty gałęzi, czy nawet rzadziej koszone łąki. W przypadku ptaków, owadów, płazów, gadów i mniejszych ssaków to właśnie takie miejsca utrzymują odpowiednią przestrzeń schronienia i pożywienia. Pamiętasz z lekcji biologii łańcuch pokarmowy? Pyłki dla owadów, gąsienice dla mniejszych ptaków i gryzonie dla co bardziej drapieżnych ptaków jak bociany, pustułki czy sokoły wędrowne. Te ostatnie od lat wyprowadzają lęg chociażby w wieży Pałacu Kultury i Nauki.
Od przybytku głowa nie boli. Czym więcej dowodów na obecność różnych gatunków znajdziemy, tym więcej powodów do świętowania. Opisywaliśmy w jednym z naszych artykułów przykład parku Fosa i Stoki Cytadeli, gdzie pozostawienie miejsc niekoszonych, łany pokrzyw i malin wzdłuż ceglanych murów tworzą stołówkę dla motyli i kryjówki dla mniejszych zwierząt. Zachowano w nim także stare drzewa owocowe, cenne nie tylko ze względów historycznych, ale i z uwagi na dzikie zapylacze. Ich obecność jest kolejnym czynnikiem świadczącym o zdrowym środowisku. W stawie, który należy opróżnić na zimę, miejski ogrodnik tworzy odpowiednie warunki do przetrwania larw owadów. Wszystkie te działania sprawiły, że park upodobały sobie traszki. To prawdziwy skarb.
Ale obecność takich drobnych, unikalnych płazów to nie tylko prestiż dla ogrodnika, ale i odporność całego ekosystemu. W pierwszym artykule z naszej serii wspominaliśmy o tym, że różnorodność roślin zapewnia skuteczniejszą regenerację ekosystemu po suszy czy podtopieniu. Podobnie jest z obecnością zwierząt. Czym więcej ślimaków, jeży i motyli tym więcej genów i biochemicznych impulsów. To połączenia, które zapewniają zdrowy, bioróżnorodny, odporny i bogaty ekosystem.
Jak traktować naszego psa i kota?
Wiadomo kto jest najlepszym przyjacielem człowieka. Nie bez przyczyny młodsze pokolenia mówią o psynkach i psiórkach. Ale opiekuńczość roztoczmy także wokół dzikich, wolno żyjących zwierząt. Byle z umiarem, odpowiednio do ich potrzeb. Na pupila mieszczan idealnie nadaje się jeż. Jest czupurny, drapieżny – w końcu żywi się larwami. Ma na tyle dużo uroku, że nadaje się na patrona domowego przedszkola. Nie zaprosimy jeża na kanapę, ale dobrym pomysłem jest zostawienie stosów gałęzi, czy liści, a nawet ustawienie w ogrodzie małego domku. Wszystko po to by pomóc mu przezimować w hibernacji i bezpiecznie przetrwać do wiosny.
A kiedy się już wybudzi potrafi dać do wiwatu. Stroszy kolce, fuka, potrafi też narobić rumoru podczas wieczornych posiedzeń w rodzinnych ogródkach działkowych, gdzie lubi zimować. Wielu z nas już się nauczyło, że dla ochrony jeży nie warto palić resztek liści i gałęzi. Nie sprzyjają im też zbyt wczesne porządki w ogrodzie. Ponieważ żywią się tym co znajdą, dla ich lepszej kondycji, podczas pielęgnacji ogrodu warto zrezygnować z wszelkich środków chemicznych.
Wróćmy na moment do naszych największych przyjaciół. Niestety koty to pogromcy ptaków więc powinny zostawać w domu. Z kolei psy mogą dotkliwie poturbować jeże. Dlatego na spacerze prowadźmy je na smyczy. A jeśli już dojdzie do pogryzienia, jeża należy skryć w kartonie gdzie może się wyciszyć, dojść do siebie i spokojnie dotrzeć do azylu.

Czy można wchodzić w interakcje z drobnymi zwierzętami?
Zdecydowanie odradzamy troszczenia się o podloty. Ptaki, które są zabierane przez ludzi spod gniazda, mogą mieć problem z powrotem do rodziców. Zazwyczaj są w takich sytuacjach odrzucane. To że pisklak jest poza gniazdem nie jest powodem do niepokoju. Nauka latania musi się kiedyś odbyć i – podobnie jak w przypadku chodzenia u ludzi – wiąże się też z upadkami.
Przyrodnicy nazywają bezpodstawne wyciąganie młodych z naturalnego środowiska zwierzęcym kidnapingiem. Dzikie zwierzęta niech prowadzą dzikie życie. Tego się trzymajmy. A jeśli już widzimy kontuzjowany okaz, faktycznie nadający się do azylu, to przypominamy: na czas transportu zapewniamy karton, w którym będzie cicho, ciemno i ciepło. To je uspokoi. Najlepiej skorzystać jednak z ekopatrolu, jeśli tylko miasto prowadzi taki oddział w straży miejskiej.
Nadmierna troska przejawia się też dokarmianiem ptaków. Szczególnie szkodliwe jest sięganie po chleb. Wypieki to nie jest naturalnie występujący pokarm. U zwierząt zakleja żołądki i robi więcej złego niż dobrego, łącznie z zanieczyszczaniem zbiorników wodnych. Jeśli już chcemy się wykazać, to lepiej zrobimy sypiąc ziarno, i to wyłącznie w czasie gdy pokrywa śnieżna jest na tyle gruba, że zdobycie pożywienia jest dla ptaków zbyt trudne.
Dokarmianie ptaków ma sens w momencie głębokiej, śnieżnej zimy. Nie dokarmiamy ich w pozostałe pory roku. Dajmy im żyć we własnym, dzikim trybie. A co zrobić gdy to ptak lub nietoperz nieopatrznie wleciał do naszego mieszkania i utknął w pokoju? Wtedy lepiej zgasić światło, by go nie oślepiało, otworzyć szeroko okno i zamknąć drzwi. Lotnik, gdy dojdzie do siebie, powinien odnaleźć sam drogę na wolność. A ty pomóż mu zachować gęste, zielone siedliska w sąsiedztwie, by miał się gdzie podziać. Przejdź na dziką stronę miasta.