Spacerując po mieście mijamy drzewa, w parkach, wzdłuż ulic, nieraz widzimy je tuż za progiem domu. Są filarem miejskiej zieleni. Utrzymują wodę w krajobrazie, pochłaniają pyły i zapewniają cień. Przeczytaj kolejny z naszych tekstów o bioróżnorodności. Spójrz na drzewa z innej perspektywy. Przejdź na dziką stronę miasta.
Polskie drzewa – nasi najwięksi i najstarsi rekordziści
Drzewa to największe organizmy żyjące w naszym kraju. Gdy rozmawiamy o pomnikowych okazach, to zazwyczaj mamy na myśli dęby, które przyciągają najwięcej uwagi. Z grubym pniem i rozłożystymi konarami uznawane są za kwintesencję naszego dziedzictwa zarówno kulturowego, jak i przyrodniczego. Dlatego nadawano im rozpoznawalne imiona. Dęby dożywają nawet 800 lat. Ale to cis pospolity rosnący na Dolnym Śląsku przy pewnej stodole, we wsi Henrykowo Lubańskie, jest uznawany za najstarsze drzewo Polski. Jego wiek szacuje się na niespełna 1300 lat!
Na Dolnym Śląsku rośnie także inne drzewo kwalifikujące się do księgi rekordów. Odnaleziono je dzięki skanowaniu laserowemu podczas ogólnopolskiej akcji mapowania koron drzew. Dla pewności, arboryści wspięli się na wierzchołek, dokonali badania taśmą mierniczą i wtedy ogłosili wynik. Świerk rosnący w Górach Bardzkich osiąga 55 metrów wysokości. To najwyższe drzewo rodzimego gatunku odnalezione na terenie Polski. Tego typu okazy są wyjątkowo rzadkie. Ale dlaczego są tak cenne?
Retencja wody w mieście – jak duże drzewa chronią przed zalaniem?
Niejedna osoba uzna, że zachwyt wywoływany pomnikowymi drzewami wynika z kwestii estetycznych, historycznych, ogólnie kulturowych. To tylko część prawdy. Drzewa rosną co prawda powoli i dyskretnie, ale prowadzą wyjątkowo produktywne życie. Weźmy za przykład obieg wody deszczowej w mieście. Tam gdzie dominuje beton i asfalt, deszcz szybko spływa do kanalizacji. Ta coraz częściej nie nadąża z odprowadzaniem nadmiaru wody. Dlatego obserwujemy bolesne w skutkach podtopienia, w postaci zalanych ulic, mieszkań, piwnic i garaży. To efekt stosowania powierzchni nieprzepuszczalnych, betonu, asfaltu.
Z kolei tereny porośnięte drzewami działają jak gąbki. Korony przechwytują deszcz zanim ten w ogóle dotrze do gleby. To co spadnie wsiąknie w rozpulchnioną ziemię. A dodatkowo część wody zostanie wchłonięta przez korę i korzenie. Tak wygląda zielony magazyn wody. Działa on zgodnie z regułą „duży może więcej”. Dlatego ponadstuletni okaz buka, w porównaniu do nowych nasadzeń, pochłania więcej wody opadowej.
Las, który jest przecież zbiorowiskiem drzew, może w sumie przechwycić około 30 litrów opadu na jeden metr kwadratowy powierzchni gleby. Okazuje się więc, że dbając o duże drzewa oraz rosnące w ich otoczeniu krzewy i byliny, inwestujemy w bezpieczeństwo nas i naszych mieszkań. Gdybyśmy mówili tu o młodych drzewkach otoczonych nisko koszonym trawnikiem, efekty retencyjne byłyby o wiele skromniejsze.

Jak duże drzewa wpływają na mikroklimat?
Jeśli latem porównamy pomiary między zacienionym przez drzewo gruntem, a nagrzanym w pełnym słońcu asfaltem, różnica może sięgać nawet 20 stopni Celsjusza. Ale także organizm drzew działa jak klimatyzator, dzięki wodzie parującej z liści – fachowcy nazywają to zjawisko ewapotranspiracją. Jedno dorosłe drzewo w gorący dzień może wyparować nawet 500 litrów wody, co daje efekt porównywalny z pracą 4 klimatyzatorów. Drzewa chronią też budynki przed wiatrem, co z kolei obniża koszty ogrzewania zimą, szczególnie gdy mówimy o drzewach iglastych.
Podobnie jest z produkcją tlenu i pochłanianiem zanieczyszczeń z powietrza. Gdy Zbigniew Szop, badacz pracujący na Wydziale Nauk Ekonomicznych Uniwersytetu Warszawskiego, wycenił wartość usług jakie Warszawiakom świadczą drzewa przyuliczne oczyszczając powietrze, otrzymał wynik na poziomie 1,8 miliona złotych na rok. Przygotował nawet specjalny kalkulator, który w celach edukacyjnych oszacuje korzyści jakie daje wskazane drzewo. Naukowiec podkreśla, że liczby te należy interpretować w zestawieniu z alarmującymi danymi, które pokazują, że w Polsce umiera przedwcześnie 47 500 osób rocznie, właśnie z powodu chorób spowodowanych zanieczyszczeniem powietrza.
Wszystkie wspomniane wyżej właściwości dużych drzew sprawiają ponadto, że wartość naszych nieruchomości jest zależna nie tylko od lokalizacji, ale też obecności zieleni. Działki z drzewami mogą być droższe nawet o 30%. Bliskość terenów zieleni podnosi atrakcyjność okolicy, a mieszkania i biura w takich miejscach szybciej i chętniej są wynajmowane.
Co mogę zrobić dla drzewa pod moim blokiem?
Po pierwsze, zwróć na nie uwagę. Zrozum jego potrzeby. Jesienią nie domagaj się od zarządcy częstego grabienia – leżące liście to substancje odżywcze dla roślin. Może to zabrzmi trywialnie, ale łatwiej zachować zieleń, której bronią mieszkańcy. Niektóre drzewa podlegają zarządom komunalnym, bądź administracji odpowiedzialnej za drogi. To instytucje, których głównym celem jest utrzymanie infrastruktury. Nie zawsze zatrudniają specjalistów, którzy wiedzą jak opiekować się drzewami. Podczas bieżącego utrzymania dróg i chodników może więc brać górę nadgorliwość tłumaczona bezpieczeństwem, co skutkuje niestety także wycinką dorosłych drzew. Nie należy jednak generalizować. Wielu administratorów terenu rozumie doskonale rolę zieleni i wdraża chociażby praktyki zapobiegania mechanicznym uszkodzeniom pni i korzeni drzew w trakcie inwestycji.
Każda taka instytucja ma też pewne ograniczenia kadrowe. Może nie mieć wystarczających zasobów do prowadzenia patroli, czy regularnego inwentaryzowania wszystkich drzew. Jeśli widzisz, że kierowcy wjeżdżają na tereny zieleni, albo podczas remontu drzewa nie zostały osłonięte przed przypadkowymi uszkodzeniami, zgłoś takie sytuacje. Alarmuj także jeśli widzisz przypadki wandalizmu.
Zgłaszaj je odpowiednim służbom. Może to być nawet straż miejska. Administratorzy mają często gotowe procedury działania, ale brakuje im czasami informacji o tym, że dzieje się coś niepokojącego. Możesz też interweniować gdy zauważysz, że drzewo rosnące naprzeciw Twojego okna choruje, usycha bądź jego konary wyglądają na łamliwe i niebezpieczne. Zgłoś taki przypadek do zarządcy terenu, spółdzielni, wspólnoty mieszkaniowej czy zarządu zieleni miejskiej. W przypadku kataklizmów, wichur, burz i wynikających z nich problemów z połamanymi drzewami pozostaje już tylko telefon do straży pożarnej, która ma w obowiązku zabezpieczenie takiego miejsca.
Ważne by nie panikować, gdy widzimy drzewo wymagające interwencji. Jeśli nie powalił go wiatr – wtedy sprawa jest już z góry przesądzona – to warto dać mu szansę na odrodzenie i wzmocnienie. Każda administracja, nawet jeśli nie zatrudnia odpowiednich specjalistów, może wezwać „lekarza od drzew”.

Kto zaopiekuje się drzewem gdy będzie osłabione?
Załóżmy, że zieleńcem przy naszym bloku zarządza miejski ogrodnik. Po tym jak przekażemy mu nasze spostrzeżenia, może ocenić sytuację na podstawie własnej wiedzy oraz zapisów, które ma dzięki prowadzonej inwentaryzacji zieleni. Jeśli przypadek jest skomplikowany poprosi o wsparcie dendrologa. Ten przeprowadzi oględziny.
Stosując, przykładowo, badanie sensoryczne. Osłucha pień używając do tego drewnianego młotka. Coraz częściej specjaliści sięgają jednak po zaawansowaną technologię. Szczególnie użyteczny jest tomograf akustyczny. To urządzenie wyposażone w taśmę z regularnie rozmieszczonymi czujnikami, które lekko wbija się w korę wokół pnia, a następnie pobudza młoteczkiem kolejne punkty pomiarowe. W pniu rozchodzą się wtedy fale dźwiękowe, a pozostałe czujniki odczytują ich prędkość i częstotliwość. Program analizuje tak zebrane dane i tworzy kolorowy rysunek przekroju pnia. Na jego podstawie dendrolog jest w stanie ocenić, czy pień jest zdrowy, czy może jednak drzewo potrzebuje wsparcia ze względu na puste, wypróchniałe przestrzenie wewnątrz.
Repertuar badań dendrologicznych jest szerszy. Szczególnie efektowne są próby obciążeniowe. Sprawdzają one podatność drzewa na złamania. Polega to na tym, że specjalista chwyta konary linami i naciąga je by symulować warunki podczas wietrznej pogody. Drzewo jest wtedy podłączone do urządzeń diagnostycznych. Elastometr będzie analizował zachowanie włókien w drzewie i pozwoli oszacować ich możliwości w trudnych warunkach. Inklinometr z kolei pomoże ocenić wychylenie bryły korzeniowej. Dostępne są również detektory korzeni, szczególnie przydatne przed planowaniem inwestycji, kiedy kluczowe jest optymalne wytyczenie przebiegu chodnika czy drogi. Pogodzenie wygody przechodniów, rowerzystów i kierowców i zabezpieczenie roślin przed uszkodzeniami jest, jak widać, możliwe. Coraz częściej widzimy przykłady, że projektanci dróg potrafią umiejętnie omijać rosnące drzewa.
Ale wróćmy do naszej diagnozy. Załóżmy, że mamy już wynik, wiemy jaki jest stan drzewa i jakich zabiegów ono potrzebuje. Wtedy do akcji wkraczają arboryści. Mogą być oni obecni już podczas prób obciążeniowych. Nieraz można ich zobaczyć w miastach, kiedy w kaskach na głowie i zapięci w uprzęże alpinistyczne manewrują w koronach drzew. Czasami usuwają uschnięte konary, gdy te zagrażają przechodniom. Innym razem koncentrują się na kondycji drzewa. Jeśli przykładowo, drzewo nie ma prostego pnia, tylko dwa rozchodzące się przewodniki, to działają na nie zupełnie inne siły fizyczne. Załóżmy, że diagnoza wykazuje osłabienie takiego okazu, arborysta może wtedy zastosować stabilizację. Czasami są to stalowe podpory, innym razem liny odciągające. Takie rozwiązania zobaczymy zwłaszcza w ogrodach historycznych. Gdy osłabione drzewo rośnie na uboczu, z dala od szlaków komunikacyjnych, raczej odgrodzi się je, by jego losy potoczyły się naturalnie, bez wsparcia.
A nawet jeśli specjalista uzna, że potrzebne są działania, to wycinka jest tylko jednym z rozwiązań. W dodatku takim, które powinno być umieszczone na końcu listy możliwych zabiegów. Jeśli drzewo ma swoich odpowiedzialnych opiekunów może cieszyć oko nawet do uschnięcia i naturalnego rozkładu. A jeśli jest w pełni sił i kryje się za nim interesująca historia związana z mieszkańcami, może być dobrym kandydatem do tytułu miejskiego, a nawet Europejskiego Drzewa Roku. Takie okazy mają często dziuple, w których ptaki wyprowadzają lęg. Na liściach i koronie będziemy widzieć liczne owady. Gdy warunki są odpowiednie zdarzają się też porosty świadczące o jakości powietrza. Życie toczące się na dojrzałych drzewach jest wyjątkowo bujne.
Czy warto sadzić nowe drzewa w mieście?
Zdecydowanie tak, ale dla tego zagadnienia nie przedstawimy listy porad. Dobrze jeśli nasadzenia drzew nie odbywają się w ramach partyzanckich działań organizowanych przez mieszkańców w tajemnicy przed administratorem. Zwłaszcza, że nie brakuje okazji by się zaangażować. Całe szpalery drzew, a nawet Lasy Miyawaki bywają sadzone z udziałem mieszkańców, ale w miejscach wyznaczonych i przygotowanych przez zarządcę terenu. Zorganizowane sadzenie ma tę przewagę, że poprzedza je analiza i planowanie. Tylko osoby, które posiadają dostęp do mapy z zaznaczoną podziemną infrastrukturą, są w stanie wyznaczyć odpowiednie miejsce do nasadzeń, które mają szansę na trwałość. Ważny jest także wgląd w miejscowe plany zagospodarowania przestrzennego oraz decyzje inwestycyjne. Nie mniej istotne jest wpisanie drzewa do ewidencji, tak by było objęte opieką ogrodnika. Jeśli będzie to nasadzenie spontaniczne, może być ono krótkotrwałe.
Znane są przypadki spontanicznych nasadzeń, które prowadzono nieświadomie nad infrastrukturą ciepłowniczą bądź energetyczną. Gdy była awaria sieci, albo modernizacja pojawiał się problem, co zrobić z drzewem. A pamiętajmy, że sadzimy po to by za kilka dekad dysponować dojrzałym okazem, o rozłożystej koronie i silnym systemie korzeniowym. Zgodnie z koncepcją, którą promujemy, takie drzewo docelowo powinno być po latach otoczone innymi organizmami. W jego koronie jest miejsce na ptasie gniazda, owady. Wokół pnia powinny rosnąć krzewy, byliny i rzadko koszony wielogatunkowy trawnik, bądź łąka. Właśnie taka wielopiętrowa układanka, jeśli będzie złożona z rodzimych gatunków, może się stać bardzo ciekawą ostoją bioróżnorodności. Czasami na pełen efekt funkcjonowania takiego siedliska trzeba długo czekać. Tym bardziej zachęcamy do opieki nad tymi drzewami, które są już dojrzałe. Zawsze można je uzupełnić. Natomiast trudno je zastąpić.
__
Artykuł opracował Maciej Kozłowski
Zdjęcie na otwarcie: wirestock / Freepik