W ostatnim czasie, coraz liczniej powstają zielone instalacje. Zieleń tymczasowa, dobrze sprawdza się w warunkach miejskich, w których trudno o nagłą zmianę przeznaczenia gruntu pod stworzenie zieleńca czy parku.
Czy miasto może być zielone?
Często od tego pytania rozpoczyna się dyskusja publiczna, dotycząca tego, jak współczesne miasta powinny wyglądać. Spotkać można dwa równie silne głosy.
Pierwszy to głos aktywistów miejskich, często również urzędników z jednostek zajmujących się zielenią, który mówi, że miasto bez zieleni to tylko betonowa pustynia, nieodporna na zmiany klimatu i nieprzyjazna mieszkańcom. Z tego też powodu oponują oni, za tworzeniem jak największej liczby obszarów zieleni, również zielni tymczasowej, parków kieszonkowych czy ogrodów sąsiedzkich. Wiele jest form jednakże, nie każdemu użytkownikowi miasta są one potrzebne i na gruncie tym, umacnia się głos opozycji.
Są to użytkownicy miasta „produktu”. W przeciwieństwie do zwolenników zieleni w mieście, twierdzą oni, iż owszem jest ona potrzebna, ale tylko w wyznaczonych do tego celu miejscach. Najlepiej aby ulokowana ona była na obrzeżach, choć w zupełności wystarczy już tyle, ile jest. Zieleń zabiera miejsce, tak bardzo pożądane i potrzebne w miastach. Aby korzystać z uroków przyrody, trzeba wyjechać z miasta. Miasto powinno zaspokajać potrzeby – mieszkaniowe, transportowe, usługowe etc. i to są priorytety, na których władze miasta powinny się skupiać.
Marnowanie przestrzeni
Niestety dyskusja o zieleni przenosi się na wiele innych płaszczyzn. W gorącym okresie przedwyborczym, staje się orężem w rękach. Nie zawsze jednak jest to narzędzie wykorzystywane poprawnie, a w sytuacji kiedy jest punktem spornym potrafi skłócić najlepiej funkcjonującą wspólnotę, w której pojawia się pytanie – kto ma prawo do decydowania o wspólnej przestrzeni? Znaczenia nabiera pochodzenie, płeć czy wyznanie, co w dyskusji nad rolą zieleni w mieście mieć znaczenia nie powinno.
Tak też dyskusja rozpoczyna się na dobre. Zieleń jest traktowana jako powrót do wiejskości i hamulec w rozwoju miasta, co nie przekonuje zwolenników wielkomiejskiego życia. Pogląd, że trzeba zabudowywać wolne powierzchnie, poszerzać drogi, stawiać mosty (za wszelką cenę), aby dać wyraz naszej wielkości, rośnie w siłę podbudowany nie racjonalną analizą korzyści, lecz siłą sprzeciwu wobec trendu… Są jakieś granice?
Miasto to życie
Należy pamiętać, że miasto to żywy organizm, który zmienia się i rozwija. Ma różnych mieszkańców, a każdemu powinno zapewniać dobre warunki do życia. Wśród nich są zarówno ludzie jak i zwierzęta – owady, ptaki, jeże. O ile człowiek poradzi sobie w surowych miejskich warunkach, to zwierzęta potrzebują choćby namiastki swych naturalnych środowisk, które zapewniają im schronienie i pożywienie.
Nie jest jednak prawdą, iż tereny zieleni są potrzebne tylko zwierzętom, ponieważ są one potrzebne całym miastom. Miastom czyli kompletnym jednostkom – przyrodzie, mieszkańcom i biznesowi. Zrównoważone zarządzanie – czyli szerokie spojrzenie na wszystkich miejskich aktorów, jest kluczem do sukcesu.
Współcześnie, tworzy się wiele strategii walki ze zmianami klimatu. W głównej mierze chodzi tu o walkę ze zjawiskiem miejskiej wyspy ciepła, hałasem, nadmiernym uszczelnieniem terenu. Jak można z nimi walczyć przy pomocy zieleni? Zwiększając jej udział w przestrzeni miasta. Drzewa obniżają temperaturę powietrza, dają cień, magazynują wodę, pochłaniają zanieczyszczenia i produkują tlen, a odpowiednio zasadzone przy drogach, tworzą strefę buforową i redukują hałas. Powierzchnia biologicznie czynna, wchłania wodę, zmniejszając tym samym jej odpływ powierzchniowy do studzienek, które w czasie coraz częstszych i ulewnych deszczów, ulegają przepełnieniu, a ulice są zalewane. Różnorodność form kreacji terenów zieleni sprawia, iż są one dodatkową wartością danej przestrzeni, podwyższają jej atrakcyjność, stają się terenem rekreacyjnym bądź wypoczynkowym a często i symbolem danego miasta.
Zieleń tymczasowa
Dobrym początkiem wprowadzania dużych zmian jest stworzenie tymczasowych instalacji. W ostatnim czasie coraz więcej miejsc zyskuje nową zieleń lecz w formie mobilnej. Zazwyczaj drzewa i krzewy sadzone są w donicach, skrzyniach czy innych pojemnikach. Są one umieszczane na określony czas, aby uatrakcyjnić dane miejsce a także stworzyć przestrzeń przyjazną mieszkańcom i zdarza się, że jest to jedyne w okolicy miejsce z zielenią.
W Gdańsku na ul. Ogarnej Fundacja Gdańska zaproponowała mobilne parklety z nasadzeniami w donicach., co pobudziło do dyskusji mieszkańców. Pojawiały się głosy zarówno agitujące o „uwolnienie drzew”, jak i mówiące o tym, że zabiera się tak potrzebny teren, który mógłby być przeznaczony np. na parking.
Gdańszczanie nie są osamotnienie w inicjowaniu tego typu rozwiązań w Polsce. W Warszawie w ramach Zintegrowanego Programu Rewitalizacji i festiwalu Otwarta Ząbkowska powstał zielony skwer, uatrakcyjniający przestrzeń zamkniętej w okresie wakacyjnym ulicy. W tym przypadku mieszkańcy sami stworzyli nasadzenia, o które w sąsiedztwie trudno.
Warto zauważyć, iż są to rozwiązania, które mogą testować nie tylko swoją wytrzymałość i adaptacyjność do miejskich warunków, ale przede wszystkim reakcje i zachowania społeczności, a co za tym idzie określenie polityki i kierunków rozwoju danego terenu w długim okresie. Korzyści płynące z realizacji tymczasowej instalacji mają wymiar nie tylko społeczny, ale także ekonomiczny – zanim samorząd przeznaczy pieniądze na wielkoskalowe działania, może przeprowadzić ich symulację w mniejszym wymiarze.