Coraz częściej słyszy się o poważnych planach uregulowania polskich rzek i pełnego ich udostępnienia. Głównie chodzi tu o żeglugę. Czy jednak jest to rozsądny pomysł?
Czego zazdroszczą nam Europejczycy? Rzek, które nie są uregulowane, lecz charakteryzują się dzikością i własnym rytmem życia. Takich rzek nie ma już wiele. Być może zabraknie ich i w Polsce, jeśli plany rządzących się nie zmienią.
Czy jest to możliwe?
Z naukowego punktu widzenia, jak twierdzi dr hab. prof nadzw. UW Artur Magnuszewski nie jest to rozwiązanie, które sprawi, że np. Wisła stanie się kanałem żeglugowym. Niestety ze względu na fakt, iż rzeki w Polsce mają dwa główne zasilenia w postaci opadów w górach, oraz spływu podczas topnienia na nizinach wody nie wystarczy, aby zasilić rzeki w stopniu umożliwiającym utrzymanie stałego i odpowiedniego poziomu wody do żeglugi. Niestety nawet opady w miesiącach letnich, nie sprawią, iż woda opadowa trafi do rzeki – ponieważ bardzo szybko w tym okresie ona paruje.
„Planując miliardowe inwestycje w transport rzeczny, uwzględniłbym więc bardziej prognozy, z których wynika, że cieplejsze zimy oznaczają słabsze zasilanie wód gruntowych, które podtrzymują przepływ w rzekach, kiedy nie pada.”
Zachęcamy do przeczytania całego wywiadu z hydrologiem Arturem Magnuszewskim na łamach Tygodnika Powszechnego.