Drzew w miastach ubywa. Potrzebne są duże nowe nasadzenia. Jeśli zarządcy terenów publicznych nie dostrzegają tego problemu, bywa, że mieszkańcy sami biorą sprawę w swoje ręce.
Partyzantka ogrodnicza (guerrilla gardening) to sadzenie roślin na cudzym gruncie, najczęściej publicznym, bez zgody właściciela lub zarządcy terenu. Zielona partyzantka jest często kojarzona z obsadzaniem kwiatami pustych miejskich donic, zakładaniem klombów na trawnikach oraz tworzeniem ogródków warzywnych na zaniedbanych kawałkach ziemi.
Ale niewidzialna ręka sadzi nie tylko nagietki i sałatę. Pod osłoną nocy w miastach przybywa drzew. W przeciwieństwie do sadzenia kwiatów i warzyw, działanie to wymaga dużo większych nakładów finansowych, wysiłku organizacyjnego oraz wiąże się z poważniejszym ryzykiem poniesienia kary. Nie ma też gwarancji, że posadzone drzewo utrzyma się, czy też nie zostanie usunięte przez właściciela terenu.
W wielu polskich miastach, na terenach publicznych, masowo wycinane są drzewa. Działania te często spotykają się z protestami mieszkańców. Na miejsce usuniętych drzew sadzi się niewiele nowych. Trudne warunki środowiskowe, panujące w mieście powodują, że część z nich szybko ginie. Zarządcy terenów często traktują zieleń jako sprawę niezbyt istotną. Z kolei dla wielu mieszkańców miast jest to kwestia bardzo ważna, w znaczący sposób wpływająca na jakość ich życia. Niemożność uzgodnienia z urzędnikami sprawy nowych nasadzeń powoduje, że wiele osób nie widzi innej możliwości niż posadzenie drzew bez niczyjej zgody. Od akcji nielegalnego sadzenia drzew zaczęło się zazielenianie dwóch warszawskich miejsc: nowo wybudowanego osiedla Miasteczko Wilanów oraz placu przy metrze Kabaty.
Wilanowska partyzantka
W Miasteczku Wilanów mieszkańcy nie mogli doczekać się posadzenia drzew wzdłuż ulic, więc sami się za to zabrali. Szybko inicjatywa przerodziła się w legalną i wspólne działania mieszkańców, deweloperów i urzędników doprowadziły do obsadzenia drzewami wielu ulic.
Drzewa zamiast nowych budynków na Kabatach
Skwer na Kabatach to przykład pokazujący, jak ogrodnicza partyzantka może doprowadzić do powstania nowego terenu zieleni. Mieszkańcy gęsto zabudowanego osiedla nie chcieli by na niewielkim wolnym terenie powstał kolejny budynek. Posadzenie pierwszych drzew przez inicjatora akcji, Jacka Powałkę, oraz pozostawiona przez niego informacja zachęcająca innych do zaangażowania się w tworzenie parku, przyniosło skutek. Skwer został obsadzony ponad dziesięcioletnimi drzewami, ufundowanymi przez mieszkańców. W tworzeniu skweru, który otrzymał nazwę Naszego Parku, wzięło udział ponad sto osób.
W przypadku skweru na Kabatach drzewa zostały posadzone z uwzględnieniem instalacji biegnących pod ziemią oraz zachowaniem odpowiedniej odległości od ulicy, która zgodnie z przepisami nie może być mniejsza niż 3 m. Mieszkańcy zdecydowali się na sadzenie drzew ponad dziesięcioletnich, do których wycięcia potrzebna jest zgoda odpowiedniego urzędu (gminy, dzielnicy lub miasta). Przy wyborze miejsca do posadzenia drzew ważne jest uwzględnienie planu zagospodarowania miejscowego, przebiegu instalacji podziemnych oraz naziemnych (słupów, kabli) zachowanie odległości od budynków, która powinna odpowiadać conajmniej średnicy dorosłego drzewa. Wzięcie pod uwagę tych kwestii zwiększa szansę, że drzewo pozostanie tam gdzie je posadzono. Podobnie jak zadbanie o to, by drzewo komuś nie przeszkadzało np. zacieniając mieszkanie. Wykonując sadzenie, aby zwiększyć szanse przetrwania drzew w wymagającym środowisku miejskim warto postępować zgodnie z wytycznymi zawartymi w publikacji Fundacji Sendzimira Standardy utrzymania terenów zieleni w miastach. Sadzenie.
Posadzenie drzewa na terenie publicznym wymusza na zarządcy gruntu wzięcie odpowiedzialności za stan drzewa, sprzątanie liści, dbanie o to by nie zagrażało ludziom i mieniu. Właściciele terenu często nie są z tego zadowoleni. Wytykają również ogrodnikom partyzantom nieumiejętne sadzenie drzew, korzystanie z sadzonek słabej jakości, zbyt gęste ich rozmieszczanie, bez wzięcia pod uwagę ich docelowego rozmiaru. Dochodzą do tego jeszcze kwestie estetyki. Samowolka ogrodnicza często nie prowadzi do tworzenia spójnego krajobrazu, ale bywa że sprzyja bioróżnorodności.
Partyzanckie sadzenie drzew na pewno nie jest idealnym sposobem na zazielenianie miast. Dużo lepszym rozwiązaniem jest przekonanie zarządcy terenu do zadbania o zieleń i uwzględnienia w budżecie nowych nasadzeń. Jeśli na przeszkodzie stoi brak środków na ten cel, mieszkańcy mogą uzyskać zgodzę zarządcy terenu na posadzenie drzew, za które sami zapłacą. Można to zrobić m.in. w ramach inicjatywy lokalnej. Są jednak sytuacje gdy obywatelskie nieposłuszeństwo jest jedyną szansą na to by w danej okolicy przybyło drzew. Czasem partyzantka ogrodnicza może przyczynić się nawet do powstania nowego parku.
Joanna Sanecka
fot. Daniel*1977 / Foter / CC BY-NC-SA