Dr hab. Piotr Sikorski odpowiada na pytania jakie zbiorniki wodne wolą mieszkańcy miast, uporządkowane czy dzikie? Czy nad wodę idą z myślą o rekreacji, a może ciągnie ich do dzikiej przyrody?
Jak mieszkańcy postrzegają naturalność zbiorników wodnych w mieście? Wolimy ugładzone, betonowe zbiorniki wodne w mieście? O bezpiecznych brzegach, bez błota i żab? A może jednak ciągnie nas nad oczka wodne zdziczałe, porośnięte bujną zielenią, będące ostojami miejskich zwierząt? Z dr hab. Piotrem Sikorskim, SGGW, rozmawiała dr Magdalena Puczko.
Piotr Sikorski: Zbiorniki wodne pełnią ważne funkcje w mieście. Magazynują wodę, łagodzą skutki ocieplenia klimatu, w ich sąsiedztwie jest znośnie nawet w największe upały. Woda przyciąga mieszkańców, nad brzegiem odpoczywamy. Funkcje rekreacyjne zbiorników wodnych są oczywiste.
Z pracy dyplomowej napisanej pod Twoim kierunkiem wynika coś nowego. Ludzie zaczynają dostrzegać wartość przyrody. Mieszkańcy są w stanie zrezygnować z własnej wygody, np. z bezpośredniego dostępu do zbiornika wodnego, po to by ochronić fragment ekosystemu.
Obaj ze studentem Dawidem Andrzejczakiem, autorem pracy, jesteśmy architektami krajobrazu. Mamy zakorzeniony obraz zbiornika przygotowanego przez projektanta. Brzegi są wykoszone, zbiornik uformowany w bezpieczny sposób, a nadrzędną wartością jest wygoda człowieka, który do wody może podejść z bliska. W taki sposób kształtuje się zbiorniki w mieście od około 50 lat. Czy to wciąż podoba się mieszkańcom? Wyniki badań pokazały, że wielu mieszkańców chce te zbiorniki postrzegać już inaczej. Dzikość zaczyna być w cenie.
Różne zagospodarowanie zbiorników wodnych w mieście, opracowanie: Dawid Andrzejczak, Praca dyplomowa pt. Postrzeganie naturalności zbiorników wodnych w mieście.
Co na to Zarząd Zieleni?
Chce „udziczać” zbiorniki w mieście! Ich najnowszy projekt „Szuwar Warszawski” jest bardzo odważny i na czasie. Celem jest stworzenie m. in. na osiedlach mieszkaniowych enklaw dzikiej przyrody związanej ze zbiornikami. Zaciekawił mnie społeczny odbiór tego projektu. Nie zobaczyłem sprzeciwu mieszkańców podczas realizacji inwestycji na jednym z osiedli, postanowiłem jednak zadać kilka pytań.
Na czym polegało badanie?
Przeprowadziliśmy ankietę wśród mieszkańców. Za pomocą Internetu. Zrobiliśmy po trzy wizualizacje. Na jednej zbiornik wodny wyglądał, jak w rzeczywistości, na drugiej był trochę „udziczony”, zgodnie z tym co zakładał projekt. Trzecia wizualizacja przedstawiała zbiornik znacznie dzikszy, roślinność przybrzeżna zajmowała wyższe miejsca a na powierzchni wody widać było dużo roślinności wodnej. Naszym zaskoczeniem było to, że respondenci w większości, istotnie statystycznie, wskazywali tę trzecią opcję jako najbardziej pożądaną.
Jaka była próba badawcza?
Badanie przeprowadziliśmy na próbie 140 mieszkańców i wstępnie wykazaliśmy, że takie właśnie jest oczekiwanie społeczne. Możliwe, że nie dotarliśmy do grupy osób starszych, lub do innej grupy wykluczonej z Internetu, a ci mogą mieć odmienne zdanie. Z drugiej strony z badaniem dotarliśmy do grupy aktywnych użytkowników terenów rekreacyjnych w mieście. Podkreślam, to były badania pilotażowe.
Przenieśmy się do zabytkowych parków. Czego tam oczekują mieszkańcy?
Zacznijmy od tego, że nie możemy ot tak zmieniać parków zabytkowych, bo sposób zarządzania nimi narzuca Ustawa o ochronie zabytków i opiece nad zabytkami. Nie chcąc podpaść dyrektorom zabytkowych parków, pokusiliśmy się jednak o intelektualną zabawę i do ankiety włączyliśmy wizualizacje zbiorników w zabytkowych parkach. Były jasno opisane dla ankietowanych skąd pochodzą.
Mieszkańcy ponownie wskazywali na najbardziej „udziczoną” wersję zbiorników jako najbardziej pożądaną. Czyli że nie ważne gdzie i jakie są rygory, potrzeba kontaktu z dziką naturą jest na tyle duża, że mieszkańcy wypowiadają się kategorycznie nawet w kwestii obiektów zabytkowych.
Czy badaliście powody? Czy to wynika z potrzeby kontaktu z przyrodą? A może z troski o nią?
Badania miały charakter wstępny. Nie ukrywam, że pytania które zadajesz, intrygują nas i planujemy kontynuację badań. Jedno jest pewne. Zmienia się paradygmat postrzegania zbiorników wodnych w mieście. Kiedyś pewnie “urywałyby” się telefony do Zarządu Zieleni, z pytaniami dlaczego tak zaniebujecie te zbiorniki?! Dzisiaj większość mieszkańców mówi – dobrze, że to robicie. Obawy mieszkańców dotyczące „udziczania” zbiorników na osiedlach dotyczą głównie komarów. Pamiętam komentarze w stylu, że te komary będą równie wielkie, jak dziki będzie ten teren. Ale sama dzikość przestała nam się kojarzyć z zabrudzeniem i zaniedbaniem.
Dlaczego Urząd miasta przystąpił do „udziczania” zbiorników?
Głównym powodem była ochrona określonej grupy zwierząt. Jeśli na przykład, w którymś stawie stwierdzono obecność płazów, dodajmy – coraz rzadszych – to poprzez działania „udziczające” chciano poprawić stan ekologiczny zbiornika i zapewnić tym zwierzętom odpowiednie warunki do życia i rozwoju.
Najciekawszym zbiornikiem jest chyba staw Moczydło, przy Lesie Kabackim. To miejskie centrum płazów, tutaj po raz pierwszy w życiu zobaczyłem kumaka, którego wypatrzył mój syn. Taka mała, bardzo urocza „żabka”. Problem polega na tym, że poziom wody w zbiorniku podlega coraz większym wahaniom. Latem płazy prażą się w słońcu. Trzeba przebudować zbiornik w celu ustabilizowania wahania poziomu wody. Pracują nad nad tym specjaliści od hydrologii i hydrotechniki. Prace wykonawcze będą prowadzone w bieżącym roku.
Coraz częściej dostrzegamy potrzeby zwierząt w mieście. Czy tak?
Na to wygląda. Wybrano też do przebudowy kanał piaseczyński. Młode tracze wykluwają się w sąsiedztwie kanału ale muszą się dostać nad Wisłę po pożywienie. Nieraz ginęły pod kołami samochodów, bo kierowcy nie zawsze zdążyli wyhamować, a one jeszcze nie latają. Początkowo wydawało mi się, że nie ma co przerabiać brzegów kanału ale zmieniłem zdanie, jak historię z kaczkami usłyszałem od Łukasza Poławskiego, koordynatora projektu.
Mieszkańcy filmiki z traczami publikowali w social mediach. Wrażliwość mieszkańców jest widoczna.
Tę wrażliwość wspierają technologie. Ilu z nas widziało tracze zanim pojawił się internet? Tylko ci co się na ptakach znali i wiedzieli, gdzie pojechać i czego szukać. A teraz dzięki dostępowi do sieci pewnie co drugi warszawiak widział jakiś gatunek chroniony. Okazuje się, że jak mamy informacje, to podejmujemy inne, nowe decyzje, na przykład dotyczące kształtowania przyrody. Zrobił na mnie wrażenie taki eksperyment. 2004 rok, w Michigan zapytano, jaki byś chciał mieć ogródek przed domem. I podano kilka wariantów. Mieszkańcy wybrali goły, wykoszony trawnik.
Na pomoc ogrodom przyszła edukacja?
Zaczęto rozmawiać z mieszkańcami o bardziej dzikich ekosystemach, wyjaśniono ile wody idzie na takie wystrzyżone trawniki, że nie wspierają one bioróżnorodności. I ponownie zadano pytanie – jaki ogród teraz wybierasz? Tym razem wszyscy wybrali bardziej „udziczone”, bioróżnorodne wersje ogrodów.
Tu ogrody a my przecież rozmawiamy o zbiornikach wodnych w mieście. Jednak dotarło do mnie wtedy, że jako naukowiec poprzez ujawnianie informacji, mogę przyczyniać się do zmian postaw u mieszkańców. Oczekiwanie w społeczeństwie jest duże, nie raz słyszałem – powiedz mi więcej, bo chcę dobrze wybrać. Rola organizacji takich jak Fundacja Sendzimira, jest ogromna, m. in. w kontekście upowszechniania wiedzy i poszerzania świadomości społecznej. Wspólnie dbajmy o naturalność zbiorników wodnych w mieście i potencjał usług ich ekosystemów.
W Fundacji Sendzimira jesteśmy na fali badań. Niedługo startujemy z geoankietowym badaniem percepcji dolin rzecznych przez mieszkańców miast. Zrealizujemy ją w ramach projektu Miejskie ekosystemy dolin rzecznych.
Pracujemy również nad Uniwersalnymi standardami utrzymania terenów zieleni w miastach, a jeden ze standardów będzie dotyczył utrzymania obiektów wodnych. Mamy nadzieję, że wytyczne będą wsparciem dla miast we wprowadzaniu zmian w sposobie zagospodarowania brzegów, które poprawią funkcjonowanie zbiorników wodnych.
O tym jaką wartość dla mieszkańców miasta ma rzeka i dzika roślinność łęgowa, można przeczytać w tym artykule. Zapraszamy do lektury!
Wywiad przeprowadziła koordynatorka projektu Miejskie ekosystemy dolin rzecznych dr Magdalena Puczko.