Menu Zamknij

Czy przyroda w otoczeniu szkół pomaga zmniejszać problemy wychowawcze i zdrowotne?

Gdyby zapytać o to dlaczego lubimy otoczenie przyrody, wielu z nas wskazałoby na względy estetyczne. Uważamy, że widok drzew jest przyjemny dla oka. I słusznie. Jednak nasza łączność z naturą jest o wiele głębsza. Dzięki niej cały ludzki organizm funkcjonuje lepiej. I są na to dowody naukowe.

Ich dostarczaniem zajmuje się chociażby dr Marc Berman, dyrektor Laboratorium Neuronauki Środowiskowej na Uniwersytecie w Chicago. Jak donosi Guardian, naukowiec przeprowadził badanie, które wymagało od uczestników zapamiętania sekwencji liczb, a następnie, odtwarzania ich, ale w odwrotnej kolejności. Oczywiście dla utrudnienia. Po takim teście jedna część uczestników eksperymentu wybrała się na spacer po centrum miasta, a druga do parku. W obydwu przypadkach przechadzka trwała 50 minut, ale skutki były zgoła odmienne, czego Berman dowiódł przeprowadzając z uczestnikami identyczny test po powrocie ze spaceru. I tym razem należało powtórzyć ciąg liczb w odwrotnej kolejności. Osoby spacerujące w otoczeniu przyrody poprawiły swoje wyniki o około 20%! Nie zauważono natomiast poprawy u spacerujących wśród zabudowy miejskiej. 

Czym więcej przyrody, tym lepiej

Wpływem przyrody na funkcjonowanie naszego mózgu zajmuje się także prof. Kathryn Williams, psycholożka środowiskowa z Uniwersytetu w Melbourne. Przy czym Australijka skoncentrowała się nie na pamięci a kreatywności. Guardian przywołuje tu eksperyment, w którym również przedzielono aktywność umysłową czasem spędzonym w otoczeniu przyrody. Tym razem była to jednak czterodniowa górska wędrówka, podczas której trzeba było dodatkowo zrezygnować z używania technologii. Gdy na koniec wykonano test, jego wyniki poprawiły się tym razem o 50%, w porównaniu z testem przeprowadzonym przed wyprawą. A polegał on na szukaniu odległych skojarzeń dla triady słów. To popularna metoda sprawdzania kreatywności w rozwiązywaniu nieoczywistych problemów.

Tor przeszkód i ścieżka sensoryczna przy szkole podstawowej nr 195 w Wawrze, zrealizowana w ramach projektu Fundacji Sendzimira, pomaga w rozwoju dzieci, tym skuteczniej że poprowadzone są w otoczeniu zieleni, Fot. Tomasz Kaczor

Czy naszą łączność z przyrodą można wykorzystać w praktyce?

Jak najbardziej. To jedno z założeń modelowego projektu zrealizowanego przez Fundację Sendzimira w Szkole Podstawowej  nr 195 w warszawskim Wawrze. W ramach projektu Szkoła Przyjazna Klimatowi, udało się odpowiedzieć na miejscowy problem z podtopieniami po intensywnych opadach zatrzymując wodę w miejscu opadu. Jednak zmianie zagospodarowania szkolnego podwórka porzyświecały nie tylko cele środowiskowe. To w jakim otoczeniu dzieci spędzają czas na przerwach ma pomóc w przeciwdziałaniu zachowaniom agresywnym, wspierać uczniów neuroróżnorodnych i poprawiać zdrowie psychiczne. Dodatkowo szkolne podwórko zostało dostosowane do potrzeb edukacji na zewnątrz, to doskonała okazja, by część lekcji odbywała się na świeżym powietrzu. 

Głównymi elementami, które Fundacja zaimplementowała w przestrzeni są rozwiązania wspierające retencję i bioróżnorodność. Służą one jako „przyrządy” do edukowania dzieci (i nie tylko) w kwestii reagowania na negatywne skutki zmiany klimatu. Co ważne, nie są to obiekty abstrakcyjne, tylko praktyczne rozwiązania wsparte opisem wyjaśniającym sens zatrzymywania deszczówki na przykład z użyciem zielonego dachu, ściany czy ogrodu deszczowego. Rozwiązania, które poznajemy na ścieżce edukacyjnej są uniwersalne. Po dopasowaniu do lokalnych warunków, mogą właściwie w każdym ogrodzie czy podwórku posłużyć do łagodzenia negatywnych skutków zmian klimatu (adaptacji). Co więcej, dziedziniec został zaplanowany tak, żeby oprócz funkcji ekologicznych umożliwiał też realizowanie potrzeb społecznych. Jest to bowiem ogólnodostępny teren zieleni rekreacyjnej, uzupełniony o elementy edukacyjne. 

Sianie łąki warto połączyć z krótkim wprowadzeniem – w tym przypadku część teoretyczną przeprowadzili Judyta Łuczyńska i Karol Szurdak, Fot. Tomasz Kaczor

Co ważne, atrakcyjna przestrzeń była współprojektowana przez uczniów. Dzięki temu stała się dostosowana do wyzwań klimatycznych a zarazem precyzyjnie odpowiada na potrzeby najliczniej reprezentowanej grupy jej użytkowników. Teraz zapewnia różnorodne strefy umożliwiające naukę, ale także doświadczanie, ruch i leniuchowanie. Obok zewnętrznej klasy przygotowanej do prowadzenia lekcji w ławkach, ale „pod chmurką”, jest też ogród warzywny pielęgnowany przez społeczność szkolną, hamaki, wielopoziomowa ławka, czy ścieżka sensoryczna i tor przeszkód. Wszystko to stanowi spójną przestrzeń z łąkami kwietnymi, zielonym dachem na wiacie rowerowej, rozszczelnionymi fragmentami placu i dojrzałymi drzewami, które od dawna rosną na podwórku, zapewniając latem cień. Wszystkie elementy tworzą historię, w której bohaterką główną jest woda, ochronie której służą rozwiązania oparte na przyrodzie. Taka kombinacja elementów ma zachęcać do poznawania rozwiązań wspierających retencję i jednocześnie aktywnego przebywania w naturze. Bo i to stało się problemem wymagającym działania.

Praca z roślinami to powszechnie wykorzystywana forma terapii dla osób z wszelkimi rodzajami zaburzeń psychicznych, Fot. Tomasz Kaczor

Specjaliści zdrowia publicznego biją na alarm

Dzieci coraz mniej godzin spędzają w naturze. Jak podkreśla Florence Williams autorka książki Natura leczy czyli co sprawia, że jesteśmy szczęśliwsi zdrowsi i bardziej kreatywni, w Stanach Zjednoczonych czy Wielkiej Brytanii jest to nawet o połowę mniej czasu niż w okresie dorastania rodziców tych dzieci. Do tego, współcześnie dzieci spędzają nawet do 7 godzin dziennie przed różnego rodzaju ekranami. A warto pamiętać, że nasz układ nerwowy kształtował się przez setki tysięcy lat w otoczeniu lasów i sawann, i takich właśnie bodźców potrzebuje do prawidłowego rozwoju osobniczego. 

Przebywanie w przyrodzie angażuje wszystkie zmysły, Fot. Tomasz Kaczor

I nie chodzi tu wyłącznie o aktywność fizyczną, o której stosunkowo często się wspomina. Z badań przytaczanych przez autorkę wynika, że w Azji Wschodniej, mocno doświadczającej syndromu czterech ścian, nawet 90% nastolatków ma zdiagnozowaną krótkowzroczność, co jest wywołane niewystarczającym wystawieniem siatkówki oka na światło słoneczne. Na rozwój aparatu wzrokowego wpływają też inne czynniki środowiskowe. Okazuje się, że ssaki żyjące w regionach z większą liczbą węży, mają lepszy wzrok. Co tylko potwierdza tezę, że poprawny rozwój naszych zmysłów wymaga regularnego przebywania w otoczeniu przyrody. 

Więcej natury, to większy spokój

Przebywanie w zieleni redukuje stres, co wypada uznać za formę profilaktyki, skoro żyjemy w kraju, w którym 25 000 dzieci leczy się na depresję. To problem, z którym trzeba się zmierzyć. W czym znacząco pomaga szybki rozwój metod badawczych. Dzięki nim łatwiej nam zachęcać do przebywania w przyrodzie. I znów, przydatne okazują się badania dotyczące kolejnych zmysłów, chociażby powonienia. Yoshifumi Miyazaki, antropolog fizyczny z Uniwersytetu Chiba, badający węch, we współpracy ze swoim współpracownikiem Juyoung Lee, udowodnił, że nawet spokojny spacer po lesie obniża poziom kortyzolu, hormonu stresu, o 12 procent

Jest też potwierdzenie dla powszechnej opinii, którą przywołaliśmy na początku artykułu, że już sam widok zieleni przynosi ulgę. Pacjenci mający okno z widokiem na tereny zieleni szybciej przechodzą rekonwalescencję po zabiegach, dzięki czemu szybciej dostają wypisy ze szpitala. Z kolei analiza statystyk policyjnych jednego z chicagowskich osiedli mieszkaniowych, przyniosła wiedzę, że większy udział wysokiej zieleni w przestrzeni ulic i podwórek sprawia, że w takiej okolicy rzadziej dochodzi do przemocy domowej i wybuchów agresji ulicznej. Warto sięgnąć po tę wiedzę i wykorzystać otoczenie zieleni do przeciwdziałania agresywnym zachowaniom w szkołach. Roger Urlich, psycholog z Michigan, przebadał z kolei kierowców, którzy decydowali się nadłożyć drogi by dojechać do centrum swojego miasta ulicą otoczoną szpalerem drzew. Uczestników podłączył do elektroencefalografu, który zarejestrował większą aktywność fal alfa, uznawanych za stan odpowiedni dla osób zrelaksowanych bądź oddających się medytacji. 

Chłońmy wszystkimi zmysłami

Choć ewolucja zadecydowała, że najmocniejszy u człowieka jest wzrok, to wszystkie pozostałe zmysły od dotyku po słuch odbierają bodźce z otoczenia, co przekłada się na różnice w kondycji organizmu. Kluczowa okazuje się jakość tych bodźców, bo to ona decyduje o tym czy dane środowisko wspiera nasz dobrostan. Jeśli mamy dostęp do otoczenia przyrody, wolnej od zanieczyszczeń pyłami, chemią, światłem czy hałasem, to i nasz organizm zyskuje większe możliwości. Lepiej przyswajamy wtedy wiedzę, regenerujemy się i rozwijamy. I tu ponownie można mnożyć różne przykłady eksperymentów potwierdzających tę tezę. Jeden, który teraz przytoczymy, dotyczy co prawda zwierząt, ale przywołamy go ponieważ pokazuje zaskakujący wpływ gleby na życie ssaków. Okazuje się, że myszy mające kontakt z ziemią zawierająca bakterię Mycobacterium vaccae lepiej radzą sobie z testami labiryntowymi, wykazują mniejszy lęk i wytwarzają więcej serotoniny, znanej powszechnie jako hormon szczęścia. To w jakim otoczeniu spędzamy czas, na prawdę ma duże znaczenie.

Zabawa w ziemi nie musi kojarzyć się z brudnymi rękoma, Fot. Tomasz Kaczor

Także badania przeprowadzone z udziałem ludzi potwierdzają zależność dobrostanu od zmysłowego połączenia z naturą. Całkiem sporo uwagi poświęcono chociażby węchowi i aerozolom obecnym w leśnym powietrzu. Są to zazwyczaj olejki emitowane przez wiele gatunków drzew iglastych. Okazuje się, że wzmacniają one odporność organizmu na choroby. To, że w krwi wzrasta ilość substancji antyrakowych po ekspozycji na pewną pulę olejków, było jednym z koronnych argumentów do promocji i finansowania shinrin-yoku, czyli kąpieli leśnych. Ten rodzaj spokojnej aktywności polega na uważnym przebywaniu w lesie i są już na świecie miejsca, gdzie urósł on do rangi osobnego rodzaju usług publicznych. Taki spacer przypominający medytację przepisywany jest na receptę przez lekarzy między innymi w Japonii, Finlandii czy Kanadzie. Nie ma jednak co czekać na diagnozę medyczną. O nasz stan psychiczny możemy zadbać samodzielnie. Na tym właśnie polega genialność kontaktu z przyrodą, że możemy sobie go dozować sami, bez obawy o przedawkowanie. Przeszkodą może być jedynie czas jakim dysponujemy i miejskie warunki, bo to w aglomeracjach żyje obecnie większość światowej populacji. 

Piramida natury

Każdy kto chciałby pod wpływem tego artykułu zmienić swoje nawyki, może skorzystać z podpowiedzi Tima Beatleya z Uniwersytetu Virginii. Naukowiec zachęcony popularnością piramidy zdrowego żywienia pokusił się o przygotowanie analogicznej piramidy natury. Jako podstawę zaleca codzienne kontakty z pobliską przyrodą. Pomogą się odstresować i złapać koncentrację. Wyżej na piramidzie są usytuowane cotygodniowe, godzinne spacery w parku lub nad wodą. Jako sceneria sprawdzi się tu rozległy park miejski, pod warunkiem, że nie znajduje się tuż przy trasie szybkiego ruchu. Bo hałas, o czym jeszcze nie wspominaliśmy, bardzo negatywnie wpływa i na koncentrację i na możliwość przyswajania wiedzy. Do tych dwóch aktywności Beatley zaleca dołożyć comiesięczny dłuższy wypad do lasu, co wymaga już większego wysiłku logistycznego, ale za to pomoże osiągnąć lepszą odporność. Na szczycie piramidy jest doświadczanie prawdziwej dzikości, chociażby w parku narodowym, do którego warto wybrać się na kilkudniowy wypad chociaż raz, dwa razy w roku. Jak w przypadku piramidy zdrowego żywienia i tu przyda się korzystanie ze wszystkich elementów układanki. Niech to łączność z naturą będzie naszym lekarzem pierwszego kontaktu i trenerem uważności w jednym. A jeśli ktoś chciałby te zdrowotne walory naturalnych przestrzeni połączyć z przeciwdziałaniem zmianie klimatu, to zapraszamy do Szkoły Przyjaznej Klimatowi. Takie miejsce można stworzyć w każdej szkole, z korzyścią dla całej społeczności  – nie tylko szkolnej ale i lokalnej, umożliwiając jej codzienne kontakty z przyrodą.

Tor przeszkód w Szkole Przyjaznej Klimatowi, Fot. Tomasz Kaczor

___

Podczas pisania artykułu posiłkowaliśmy się dochodzeniem dziennikarskim przeprowadzonym przez Florence Williams w książce Natura leczy czyli co sprawia, że jesteśmy szczęśliwsi zdrowsi i bardziej kreatywni.

 

Podobne wpisy